Aleksander Wertyński - Спасение
Żonie Lidii Wertyńskiej
Zbawienie
Tadeusz Lubelski
Ona dla mnie jest jak ikonka:
Już na zawsze, przepadło.
Podobna jest do orlątka,
Które z gniazda wypadło.
Do orlątka młodego,
Kiedy się zrywa ze skały;
A jej głosu dźwięcznego
Kiedyś już we śnie słuchałem.
I spogląda jak ptak, podobnie,
Kiedy na gór wierzchołku
Błyskawic zielone ognie
Zdwajają mu siłę wzroku.
Do klatki się takich nie wtrąca,
Więc rzekłem jej: „Wylatuj!
Krew Twoich przodków gorąca
Pomoże ci oprzeć się światu."
Ale ona spokojnie wkroczyła
Do mojego życia pustego
I mej duszy księgę zawiłą
Przeczytała do końca samego.
Ani słowem nie przemówiła,
Spojrzała tylko surowo,
A mnie nagle miłość przeszyła,
Jakby wbite znienacka żądło.
I w pieśniach moich niegodnych
Długo śpiewałem jej o tym,
Jak wiele kwiatów cudownych
Zwiędło w mym sercu dotąd.
Jak w krajach dalekich, co dnia,
Daremnie do serc stukałem,
Jak w drodze mamiły mnie ognie
Fałszywe i krótkotrwałe.
A ona długo milczała.
Nie rozgrzeszyła łatwo.
Ale serce już we mnie wołało:
„Tym razem stanie się światło!"
Zrozumiałem. Za niepowodzenia,
Za męki, za krzywoprzysięstwa,
Jak białego ptaka Zbawienia
Sam Pan Bóg mi ją zesłał
Żonie Lidii Wertyńskiej
Zbawienie
Tadeusz Lubelski
Ona dla mnie jest jak ikonka:
Już na zawsze, przepadło.
Podobna jest do orlątka,
Które z gniazda wypadło.
Do orlątka młodego,
Kiedy się zrywa ze skały;
A jej głosu dźwięcznego
Kiedyś już we śnie słuchałem.
I spogląda jak ptak, podobnie,
Kiedy na gór wierzchołku
Błyskawic zielone ognie
Zdwajają mu siłę wzroku.
Do klatki się takich nie wtrąca,
Więc rzekłem jej: „Wylatuj!
Krew Twoich przodków gorąca
Pomoże ci oprzeć się światu."
Ale ona spokojnie wkroczyła
Do mojego życia pustego
I mej duszy księgę zawiłą
Przeczytała do końca samego.
Ani słowem nie przemówiła,
Spojrzała tylko surowo,
A mnie nagle miłość przeszyła,
Jakby wbite znienacka żądło.
I w pieśniach moich niegodnych
Długo śpiewałem jej o tym,
Jak wiele kwiatów cudownych
Zwiędło w mym sercu dotąd.
Jak w krajach dalekich, co dnia,
Daremnie do serc stukałem,
Jak w drodze mamiły mnie ognie
Fałszywe i krótkotrwałe.
A ona długo milczała.
Nie rozgrzeszyła łatwo.
Ale serce już we mnie wołało:
„Tym razem stanie się światło!"
Zrozumiałem. Za niepowodzenia,
Za męki, za krzywoprzysięstwa,
Jak białego ptaka Zbawienia
Sam Pan Bóg mi ją zesłał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz