Rap żałobny - Marek Koterski

Dzień świra - 2002

Jerzy Satanowski
Rap żałobny

Marek Koterski

Nie, no to nie do wiary, nie to być nie może
Osiem lat podstawówki i cztery liceum
Potem bite pięć studiów dyplom z wyróżnieniem
Dwadzieścia lat praktyki i oto mi płacą
Jakby ktoś dał mi w mordę ja pierdolę kurwa

O bracia poloniści, siostry polonistki
Stu trzydzieścioro było nas na pierwszym roku
Myśleliśmy, że nogi Boga złapaliśmy
Że oto nas przyjęto do szkoły poetów
Szkoła poetów - dżizus, kurwa ja pierdolę
Przez pięć lat stron tysiące, młodość w bibliotekach

A potem bida, bida i rozczarowanie
A potem beznadzieja i starość Pariasa
I wszech porażająca nas wszystkich pogarda władzy
Od dyktatury aż po demokrację
Która nas kałamarzy ma za mniej niż zero
Dlaczego władza każdej maści ma mnie za nic
Czy czerwona czy biała jestem dla niej śmieciem
Kurwa pod każdą władzą czuję się jak kundel
Czemu nie jestem chamem ze sztachetą w ręku
Ktoś by się ze mną liczył gdybym rzucił cegłą

A przecież stanowimy sól ziemi, tej ziemi
Mimo, że nie jesteśmy prymitywną siłą
Dyktaturami zawsze wstrząsają poeci
Wtedy nas potrzebują zrozpaczone masy
Które nie widzą dalej niż kawał kiełbasy
Które nie widzą dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz