Ballada bieszczadzka - Edward Fiszer

Tadeusz Woźniakowski
Ballada bieszczadzka

Edward Fiszer

Mam konia z grzywą rozwianą, z podkowy błysnęła skra
Gdy wiosną pachnie mu siano, wesoło rży cha, cha, cha
Mój koń, mój koń, mój koń polubił siana woń

Mam szałas na połoninie piękniejszy niż w mieście dom
Już mówią o tym w Wetlinie i dziwią się, ho, ho
Wśród gór, wśród gór mój dom i wiatr ze wszystkich stron

Mam pannę w sukni niebieskiej i oczy niebieskie ma
A mieszka pod samym Leskiem, odwiedzam ją tra, la, la
Mój koń przez noc tam gna, a wiatr na grzywie gra

Ja jadę do niej w ostrogach i lasso u siodła mam
Popasa koń mój przy stogach, gdy stąpa z gór ra - ta - tam
Mój koń, mój koń, mój druh, to Bieszczad dobry duch

Gdy księżyc wyjdzie na drzewa, poświeci i zaraz wie
Że trochę bujam, gdy śpiewam, bo panny nie mam, bo nie
Tak, tak, tak, tak, tak, tak, dziewczyny ciągle brak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz