Wojciech Pokora
Szef i ja
Jeremi Przybora
Pocałuj mnie w usta
i żegnaj, piękna ma!
Już czara szczęścia pusta,
wypite już do dna…
Ze łzami ci ładnie,
choć troszkę puścił tusz,
lecz tego, co go zbraknie,
ty nie zastąpisz już!
Ech, szef! Szef i ja!
Taką wierność kto dziś zna?
Serca dwa! Jedna krew!
Ech, to ja, ech, i mój szef!...
Twój ból mnie nie dziwi,
bo jestem w typie pań.
Być mogliśmy szczęśliwi,
lecz na mym miejscu stań:
gdy zdejmą nam szefa,
ja pójdę tam, gdzie szef.
No, przestańże już, Stefa!
No, nie płacz już, psiakrew…
Ech, szef! Szef i ja!
Mnie jednego teraz ma.
Ranny to dzisiaj lew,
ale zawsze on mój szef!...
(Czym tobie zapłacę
za ów na biurku bez?
Za nasze delegacje?
Nasz zjazd OPeeReS?
Za wonną herbatę?
(Parzyłaś ją jak nikt…)
Za ciało twe bogate,
com w nim po prostu nikł?)
Ech, szef! Szef i ja!
Czy to się wyrazić da,
ile mnie rwało dziew?
Lecz nad każdą był mi szef!
Ech!)
Już schowaj te piersi,
pieprzyków słodki mak…
To przecież nie my pierwsi
się rozstajemy tak.
Mnie pociąg nie mija
do pieszczot twych jak plusz!
Lecz nie ma to jak przyjaźń
dwu hardych męskich dusz!
Ech, szef! Szef i ja!
Taki tandem – kto dziś zna?
Czarna brew – jasna brew –
ech, to ja, ech, i mój szef!...
Za biurkiem mym siędzie
znów jakiś równy gość
i znowu ci w urzędzie
uroczo będzie dość…
Lecz czasem, powiedz –
uronisz parę łez,
że wierny, choć nie tobie,
ktoś komuś wierny jest…
Ech, szef! Szef i ja!
Dwie sylwetki zatrze mgła.
Z szefem w deszcz, z szefem w mróz.
Czy na wozie, czy pod wóz!...
Czy na wodzie, czy…
Ech!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz