Song dla szatana - Andrzej Brzeski
Song dla szatana
Andrzej Brzeski
Powszedni zwykły diable nasz
Zostaw mnie latem z aniołami
W mój wytęskniony, cichy las
Brudnymi nie właź buciorami
Szatanie codzienności mej
Gazeto i telewizornio
Wyłączyć się łaskawie chciej
Lub sam cię zgaszę, bo mi wolno...
Ciemności panie, trwóg i łez
Dni szarych Mefistofelesie
Na oceany popłyń gdzieś
A jeśli musisz, wróć pod jesień
Czarny szatanie z okiem złym
Ja już się bratać z tobą nie chcę
Weź tę gorzałę, z peta dym
I zostaw tylko mi powietrze...
Na inną stronę świata przejdź
W spokoju zostaw mnie, Mefisto
Po pustej plaży chciałbym przejść
Bez twoich zaklęć i uścisków
Nie wzywaj mnie bym grzeszył wciąż
Z ukrycia śledząc nagie nimfy
Ja tego lata chcę być mąż
Nad podziw wierny i niewinny...
Niech kopyt twoich wdzięczny stuk
Nie kusi więcej mnie, szatanie
Bo niby dziecko obok krów
Odpocząć chciałbym w miękkim sianie
Powszedni zwykły diable nasz
Ciemna zakało tego świata
Wybierz na urlop jedną z gwiazd
Bym cię nie spotkał tego lata
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz