Cena sławy - George Brassens


Georges Brassens - Les trompettes de la renommée
Zespół Reprezentacyjny - Cena sławy

Filip Łobodziński

Zaszyłem się już dawno w domowym ukryciu
Od szosy głównej w bok zadowolony z życia
Niechętny, by zapłacić cenę sławy mej
Na laurach spoczywając jak statek na dnie
Wiadomo wszak, że zawsze znajdą się doradcy
Co wmówią ci, że masz spowiadać się na cacy
I by nie zatarł się po tobie żaden ślad
Co pikantniejsze sprawki wywlekać na jaw

Cóż, sława to jest, proszę was
Zabawa lub paskudna gra

Wynika z tego, że mam wszelki wstyd porzucić
Choć przecież się to z mym sumieniem jednak kłóci
Ujawnić mam gdzie, z kim rozpustnie spędzam czas
Pozycji ulubionych katalog mam dać
Lecz gdybym zaczął tu wymieniać po nazwiskach
To ileż wiernych żon dostałoby po pyskach
A iluż bym przyjaciół stracił w jeden dzień
Nie mówiąc już, że w noc na dwór wyjść bałbym się

Cóż, sława…

Lecz muszę wyznać, że przeraża mnie to wszystko
Nie cierpię chorobliwie ekshibicjonistów
I wolę, by mój organ znało, wierzcie mi,
Te kilka kobiet, lekarz i już więcej nikt
A może jednak mam jak gwiazda wam rozbłysnąć
I machnąć tu czy tam skandalik towarzyski
Czy grzechot moich genitaliów w biały dzień
Zagłuszyć miałby czysty ministrantów śpiew

Cóż, sława…

Na przykład taki fakt: światowa pewna dama
Do której zwykłem wpadać w wieczór albo z rana
Raz na jedwabnej sofie zniewoliła mnie
I zaraziła czymś, czym do dziś brzydzę się
Więc dla większego szumu, dla własnej reklamy
Mam oto kalać święty honor owej damy
Po mieście latać i rozgłaszać tam i tu
Że od Markizy Y mam gnid cały wór

Cóż, sława…

Bóg świadkiem, że mnie łączy komitywa szczera
Z nie byle kim: z ozdobą paryskiego kleru
On - katecheta, ja - poeta brzydkich słów
On przy mnie mówi: "amen", ja przy nim: "o ku..."
Lecz po cóż zaraz pisać grubymi wołami
Żem raz zaskoczył go u kolan mej kochanki
On cicho nucąc psalm szykował się do mszy
Zaś ona mu w tonsurze zabijała wszy

Cóż, sława…

Tłum chciałby, żeby miast gitary w mych ramionach
Co dzień kręciła się inna gwiazda filmowa
Do diabła, czemu to, z kim spędzam każdą noc
Ma przynieść chwałę mi - nie rozumiem za grosz
Cóż, pismak składa hołd bogini o stu twarzach
A ta chce, żebym ja ot, w formie komentarza
Przedstawił panią X i dodał jeszcze, że
Na jej wzgórek Wenery co noc wspinam się

Cóż, sława...

A może chcecie bym się przyznał wam z ochotą
Że tak jak wielu z nas zwyczajną jestem ciotą
I żebym chód panienki przyjął jako swój
Bym biegał jak gazela, a nie lazł jak wół
Lecz nie dam wam, hultaje, także tej radości
Bo miłość grecka mi nie sprawia przyjemności
A zresztą nawet grosza nie wart cały kram
Pederastyczna zbrodnia to już nie ten szpan

Cóż, sława…

Ten szybki Tour-de-France po plotkach dziennikarskich
Wykazał, że nie zaspokoję was ciekawskich
I miast sensację wzbudzać, wolę ćwiczyć słuch
Piosenki sobie śpiewać i drapać się w brzuch
Jak ktoś chce, bym zaśpiewał, zrobię to w trymiga
Jak nie to przecież też nie dzieje mi się krzywda
Niechętny, by zapłacić cenę sławy mej
Na laurach sobie spocznę jak statek na dnie…

Trąbeczko, ty imię me sław - Wojciech Młynarski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz