Trzy ćwierci do śmierci - Renata Maklakiewicz


Irena Kwiatkowska
Trzy ćwierci do śmierci

Renata Maklakiewicz

Krąży śmierć przed moim domem
Patrzy w moje okno
Ma ogromne oczodoły
I szczękę szeroką

Nie wygląda wcale szpetnie
Sympatyczna nawet
Zaprosiłabym ją chętnie
Do siebie na kawę...

Nagle w oknie mnie spostrzegła
Wbiegła w bramę prędko
Ale winda jej uciekła
Na dziesiąte piętro

Przeczesałam szybko włosy
By ją przyjąć godnie
Zapaliłam papierosa
Zupełnie swobodnie...

Cap, telefon, dzyń do męża
W pracy miał zebranie
Nim zdążyłam krzyknąć: "Żegnaj!"
Słyszę jej pukanie

Weszła zgrabnie z lekkim chrzęstem
Jak wytworna dama
Zapytała: "Sama jesteś?"
Powiedziałam: "Sama"...

Siadła sobie na fotelu
"Zimno mi kapinę
Żebym miała choć kapelusz
A nie tę łysinę"

Mówię do niej: "Niech się pani
Tu u mnie rozgości,
Może lepiej na tapczanie
Rozprostować kości"...

Popatrzyła się z szyderstwem
W portret męża mego
I spytała: "Długo jeszcze
Czekać mam na niego?"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz