Agnieszka Osiecka
Raz popłynął marynarz
Raz popłynął marynarz
do San Diego
i podbiegła dziewczyna
wprost do niego,
czarny warkocz, w ręce kwiat,
zaśpiewała jemu tak:
Ja chcę rudego,
ja chcę pięknego,
milszego nie ma
w całym San Diego...
Któż by nie poszedł
do takiej cud dziewczyny,
w porcie mówią,
że będą zaręczyny,
bo czarny warkocz, w ręce kwiat
i bez przerwy śpiewa tak:
Ja chcę rudego,
ja chcę pięknego,
milszego nie ma
w całym San Diego...
Lecz ten marynarz,
choć nie bez winy,
poszedł do innej
dziewczyny...
Teraz powiedzcie,
czy w życiu bywa
chociaż czasami
miłość szczęśliwa...?
Raz popłynął marynarz
Raz popłynął marynarz
do San Diego
i podbiegła dziewczyna
wprost do niego,
czarny warkocz, w ręce kwiat,
zaśpiewała jemu tak:
Ja chcę rudego,
ja chcę pięknego,
milszego nie ma
w całym San Diego...
Któż by nie poszedł
do takiej cud dziewczyny,
w porcie mówią,
że będą zaręczyny,
bo czarny warkocz, w ręce kwiat
i bez przerwy śpiewa tak:
Ja chcę rudego,
ja chcę pięknego,
milszego nie ma
w całym San Diego...
Lecz ten marynarz,
choć nie bez winy,
poszedł do innej
dziewczyny...
Teraz powiedzcie,
czy w życiu bywa
chociaż czasami
miłość szczęśliwa...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz