Agnieszka Osiecka
Zmęczyło mnie miasto
Zmęczyło mnie miasto
żelazne, kamienne,
domami ciężarne,
piętrami brzemienne.
Nurt ludzi śpieszących,
napisy krzyczące
i nieba gdzieś skrawek,
i w domyśle – słońce...
Ulica jak rzeka
we mgle – kolorowa
i turkot, zgiełk rozmów,
i przy głowie – głowa.
A wtem chryzantemy
białocytrynowe
i wiejskie dzieciaki,
zapach pól i brwi płowe...
Kamienne milczenie
zawisło nad miastem
i domy olbrzymy klękają,
i śpią jak wielbłądy
znużone wędrówką,
i domy też sny swoje mają...
Noc czarna się wlewa
strugami do miasta
przez strychy, przez okna, kominy,
i pieśń swą samotną
już księżyc zanucił,
i liczy już nocne godziny,
i liczy już nocne godziny...
Zmęczyło mnie miasto
Zmęczyło mnie miasto
żelazne, kamienne,
domami ciężarne,
piętrami brzemienne.
Nurt ludzi śpieszących,
napisy krzyczące
i nieba gdzieś skrawek,
i w domyśle – słońce...
Ulica jak rzeka
we mgle – kolorowa
i turkot, zgiełk rozmów,
i przy głowie – głowa.
A wtem chryzantemy
białocytrynowe
i wiejskie dzieciaki,
zapach pól i brwi płowe...
Kamienne milczenie
zawisło nad miastem
i domy olbrzymy klękają,
i śpią jak wielbłądy
znużone wędrówką,
i domy też sny swoje mają...
Noc czarna się wlewa
strugami do miasta
przez strychy, przez okna, kominy,
i pieśń swą samotną
już księżyc zanucił,
i liczy już nocne godziny,
i liczy już nocne godziny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz