Ech, te sanie - Siergiej Jesienin

Siergiej Jesienin
Эх вы, сани! А кони, кони!..
Ech, te sanie...

Józef Waczków

Ech, te sanie! A cóż za konie!
Snadź je ściągnął na ziemię bies.
W zawadiackiej stepowej pogoni
Dzwoneczek się śmieje do łez.

Ni szczekania psów, ni księżyca
W pustce, w dali, w ciemności bez dna.
Ech, otuchy, zuchwałe me życie -
Jeszczem się nie zestarzał do cna.

Nuć, jamszczyku, na przekór tej nocy,
Chcesz, zaśpiewam ci piosnkę i ja
O dziewczęcych przewrotnych oczach,
O wesołej młodości mej dniach.

Zsunę czapkę, bywało, na bakier,
Wprzęgnę konia w hołoble i - w cwał
Mknę przez pola na snopku okrakiem -
Spróbuj, dopędź mnie, kiedym tak gnał!

Nie wiem: skąd ta chełpliwość się brała?
O północy wśród ciszy gwiazd
Gadatliwa harmonia umiała
U niejednej doprosić się łask.

Wszystko przeszło. Zrzedły włosy na głowie,
Koń mój zdechł. Wieje pustką przez wieś.
Głos straciła harmonia, w rozmowie
Nie potrafi już prymu wieść.

Ale serce się nie ostudziło.
Tak śnieg lubię i nocny zmierzch,
Gdy z wszystkiego, z wszystkiego, co było,
Dzwoneczek się śmieje do łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz