Nigdym taki zmęczony nie był - Siergiej Jesienin


Я усталым таким еще не был

Adam Pomorski


Nigdym taki zmęczony nie był.
W ten ziąb szary i ślizgawicę
Śniło mi się riazańskie niebo
I to moje niezdarzone życie.

Wielu byłem kobietom miły
I jam także niejedną kochał.
Czy dlatego mi ciemne siły
Podsuwały cierpki alkohol?

Nieskończoność pijackich nocy
I zgryzota, co z nich wyziera!
Czy dlatego mi robak oczy
Jak niebieskie liście wyżera?

Żadna zdrada już nie przeraża
I nie cieszą łatwe zwycięstwa.
W szarą barwę się przeobraża
Tamtych włosów złocista gęstwa.

Przeobraża się w popiół i wodę,
Gdy jesienna cedzi pluchota.
Cóż mi po was, moje lata młode —
Wracać do was mi nie ochota.
Bezcelowych udręk mam dosyć
I z przedziwnym uśmiechem w oku
W lekkim ciele lubię unosić
Umarłego światłość i spokój....

Od zamtuza się wlec do zamtuza —
Teraz nawet i to rzecz łatwa.
W betonowych przyrodę kluzach
W bezpieczeństwa wiążemy kaftan.

Tymże jestem posłuszny prawom,
Obłęd gaśnie dawnym zapałem.
Ale nadal kłaniam się trawom,
Tamtym polom, które kochałem,

Tamtym stronom, gdziem rósł pod klonem,
Gdzie igrałem na żółtej łące.
Wróblom kłaniam się dziś i wronom,
Sowie, w ciemną noc szlochającej.

Krzyczę do nich w wiosenne dale:
„Ptaki miłe, w drżącym przestworzu,
Nieście wieść, że skreślam skandale —
Niech przynajmniej wiatr dziś zadaje
Cios za ciosem pod żebra zbożu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz