Józef Czechowicz - Prowincja noc Fotografie: Edward Hartwig
1
ze wzgórz promieniejące i zielone za dnia
w zmierzchu piękno Kaźmierza wzbiera w wonny nadmiar
żarzą się gwiazdy sypią broczą
w gwiazdach wygony baszta mlecznej drogi nurt
miasteczko ma okna z bursztynu
i tak ukazuje się oczom
zawieszone u gór
widnokrąg z ucichłym zamkiem
i jeszcze Łysicą trzykrzyską
oddycha bardzo blisko
jakby rękę położył na klamkę
nie otwierając drzwi
nie otwieraj innego raju
dość mi
że drugi mleczny szlak
także gwiaździsty
w dolinie spoczywa płowej
gdzie pod wieczoru zapachem czystym
wisła ogromna mając ramiona założone pod głowę
leży na wznak
śpi
2
miasto jabłonkowe dobranoc
pył w dolinach opada1
ze wzgórz promieniejące i zielone za dnia
w zmierzchu piękno Kaźmierza wzbiera w wonny nadmiar
żarzą się gwiazdy sypią broczą
w gwiazdach wygony baszta mlecznej drogi nurt
miasteczko ma okna z bursztynu
i tak ukazuje się oczom
zawieszone u gór
widnokrąg z ucichłym zamkiem
i jeszcze Łysicą trzykrzyską
oddycha bardzo blisko
jakby rękę położył na klamkę
nie otwierając drzwi
nie otwieraj innego raju
dość mi
że drugi mleczny szlak
także gwiaździsty
w dolinie spoczywa płowej
gdzie pod wieczoru zapachem czystym
wisła ogromna mając ramiona założone pod głowę
leży na wznak
śpi
2
miasto jabłonkowe dobranoc
most u rzeki przystanął
gada
w zapachu owsów pszenic
po dachach niskich kamienic
wesoło
po ścieżkach po niwach
toczy się wkoło
pełnia szczęśliwa
za jabłonkowym wieńcem
kościół podnosi wieżyce
wspina się białym źrebięciem
w niepokoju
że nie może się srebrem nasycić
księżycowego wodopoju
to nic
ciemność cię muśnie
rzęsą malowaną
w kolory pawie
i uśniesz
dobranoc krasnystawie
dobranoc
3
alei bardzo szerokich ciemnozielony bukiet
i jak muzyczny motyw
przelatujący łukiem
nocny motyl
drzewa wielkie na niebie
rzeka wielka na ziemi
i most daleko sięgający ręką
do gwiazd prawie
i gwiazdy oczyma dobremi
nad pałacem mrugające prędko
o wspomnienie pachnące wodą
przychodź
drzewa wielkie wy umiecie młodo
oddychać
szumiąc nad trawą
dalom
wzgórzom falom
puławom
4
kamienie kamienice
ściany ciemne pochyłe
księżyc po stromym dachu toczy się jest nisko
zaczekaj zaczekajmy chwilę
jak perła
upadnie na rynku lubelskiego miskę
miska brzęknie
w płowej nocy
po kątach nisz głębokich
po bram futrynach i okien
załamany
bez mocy
cień fijołkowy uklęknie
gwiazdy żółte które lipcowy żar ściął
lecą kurzawą lecą
firmament w złote smugi marszczą
za trybunałem
na ślepych szybach świecą
cichym wystrzałem
noc letnia czeka cierpliwie
czy księżyc spłynie zabrzęknie
czy zejdzie ulicą grodzką w dół
on się srebliwie rozpływa
w rosie przedświtu w aromacie ziół
jest pięknie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz