Marek Grechuta
Białe litery
Leszek Aleksander Moczulski
Najpierw pisano długo białe litery
Na białym papierze
Potem wiele czasu zajęło
Odczytywanie z kartki milczenia
Zdążył usta otworzyć
Opadła kurtyna oklasków
Myślę że nikomu bardziej
Nie są potrzebni dziś poeci
Niż sędziom którym nikt w tej brutalnej epoce
Nie może pomóc w umyciu rąk
Najbardziej lubię tych
Którzy nie zdejmując wcale rękawiczek
Potrafią swój najbardziej sprawiedliwy gniew
Starannie uśmierzyć i powstrzymać
W takim racjonalnym punkcie
Że wszystko się zmieści
Zaledwie na główce szpilki
Najbardziej lubię ich wtedy
Kiedy już po wszystkim
Bez ich najmniejszego udziału
A oni wtedy pochylają się nad stolikiem
I zwykłe mieszanie kawy łyżeczką
Powiększają do rozmiarów antycznej tragedii
Czerwień wyprowadza się z krwi
Tylko z największą ostrożnością
Mogę sprowadzić czerwień
Do płomiennych przemówień
Do zarumienionej twarzy dziewczyny
Do pierwszych kwiatów w ogrodzie
Tylko z największą ostrożnością
Mogę sprowadzić czerwień
Do śmiechu dziecka
Do beztroskich karnawałowych zabaw
Do zieleni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz