Hanna Banaszak
Samba w południe
Jonasz Kofta
Żar, pali mnie żar,
popiół na dłoniach,
popiół na twarzy,
popiół w ustach.
Skwar, południa skwar,
a liszaj mgły
upału ściemnia moje lustra.
Ból, ból trawi mnie,
czy nie dość, nie dość już
tych suchych łez?
Czy, czy będzie tak:
w puste południe
suche studnie
samotności?
Żar, powietrze drga,
a świat już umarł,
dawno umarł bez miłości.
Żar, pali mnie żar,
wiem, że już nie ma dla mnie,
nie ma nikt litości.
Żar, pali mnie żar,
dawno uciekło w głąb
źródło twych rąk.
Żar, pali mnie żar,
wszystkie miraże
mają zawsze twoje twarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz