Agnieszka Osiecka
Pożegnanie z Moskwą
W zimnych chmurach ptaki wiszą
i kołyszą się pod wiatr,
skrzydełkami listy piszą,
które strąca byle grad.
Tak nieczule mnie żegnałeś,
gdy mój pociąg ruszał w step,
nie wzdychałeś, nie wołałeś,
cóż – nie palnę sobie w łeb.
Przemarznięte kryłeś ręce,
oczy tarłeś, rad nierad,
gdy mój pociąg jak w piosence
w młodym śniegu rzeźbił ślad.
Z dwojga młodych i poważnych
tyś mądrzejszy był niż ja.
Co tu gadać, gdy na straży
stoi mróz: -32.
Prawie jak z końskiego pyska
bucha para z naszych słów.
Czy daleka ja, czy bliska?
Czy przyjadę kiedy znów?
Nawet serce półzamarłe,
oszroniały serca dzwon,
ale czemu – w takim razie –
tak mnie gna do twoich stron?
To nie dla nas nad potokiem
rude liście gubi klon,
ale czemu z moich okien
blisko tak do twoich stron?
Senne wozy jadą z targu,
czerwienieje nieba skłon,
a ja wciąż z tą samą skargą,
co mnie gna do twoich stron.
Cóż, że brzęknął ktoś gitarą,
znów szaleje wściekły świat,
a ja wciąż z tą samą wiarą,
co mnie gna do twoich chat.
Nie zaglądasz w moje kąty,
choć dojrzewa w polu plon,
a mnie rok już chyba piąty
tak coś gna do twoich stron.
Takich znam, co piją gorzej,
nie chce wracać się do żon,
a ja pójdę dziś na dworzec,
a mnie gna do twoich stron.
Pożegnany, zagubiony
w nieporządku naszych lat,
powiedz, czemu w twoich stronach
został mojej drogi ślad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz