Marta Gordyńska
Spacer z niekochanym
Tak już dawno nie dzwonił,
dawno listów już brak,
bezlitośni znajomi
patrzą jakoś nie tak...
Już was razem nie spotka
i konduktor i gość,
wtedy myślisz: - Idiotka -
robisz wszystkim na złość.
I na spacer z niekochanym
wychodzisz w południe,
wędrujecie roześmiani,
samotni okrutnie.
I trzymacie się ze ręce,
czy słońce, czy deszcz,
nie potrzeba wam nic więcej,
ty wszystko już wiesz...
Nie, to nie jest ten dzień,
nie, to nie są te słowa,
to nie twoje uśmiechy,
a te twoje ktoś schował...
Od spacerów z niekochanym
milkną oczy, usta,
całe miasto już za wami,
a przed wami - pustka.
Macie nowych znajomych,
przyzwyczaił się pies.
Nie, to nie był zły pomysł,
przecież jakoś tam jest.
Przecież są inne kwiaty,
na cóż róże sprzed lat?
Tamten pan już żonaty,
nie zawalił się świat.
Na spacery ...
Nie, to nie jest ten dzień...
Od spacerów z niekochanym
milkną oczy, ręce
i nic nie ma między wami,
są słowa, nic więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz