Ja się nie przyzwyczaję - Wojciech Młynarski


Danuta Rinn
Ja się nie przyzwyczaję


Wojciech Młynarski

Co rano, proszę pań, proszę panów
Nowych problemów spotykam gąszcz
I tyle moich pragnień i planów
Ambiwalencja przenika wciąż
W miejskiego ranka smutnej szarości
W miejskiego ranka leciutkiej mgle
Tyle ogarnia mnie wątpliwości
Ale na pewno wiem jedno, że

Do szeptu, gdzie potrzebny krzyk
Prostactwa, gdzie potrzebny szyk
Nadmiaru, gdzie wystarczy łyk
Ja się nie przyzwyczaję
Do chamstwa, gdzie potrzebny wdzięk
Czelności, gdzie potrzebny lęk
Do ciszy, gdzie potrzebny jęk
Ja się nie przyzwyczaję


Od mych najmłodszych lat to trwa
Ta myśl przenika mnie do cna
Już taka jestem widać ja i moje obyczaje
Do czerni, gdzie potrzebna biel
Do picu, gdzie potrzebny cel
Nie wiem, jak inni w PRL
Ja się nie przyzwyczaję

Przyzwyczajenie drugą naturą
Akceptuj lepiej świat, jaki jest
Walczę z tą myślą, jak z mało którą
Walczę z tą myślą, głupią do łez
Pod szarą chustą miejskiego nieba
Pod bladym słonkiem, co w górze lśni
Drugiej natury mi nie potrzeba
Jedna mi całkiem wystarczy i

Do kłamstw, gdzie prawdy trza choć kęs
Bełkotu, gdzie potrzebny sens
I do bezradnych łez spod rzęs
Ja się nie przyzwyczaję
Do smogu, gdzie potrzebny tlen
Plastiku, gdzie potrzebny len
Pajaca, gdzie potrzebny men
Ja się nie przyzwyczaję

Zastępczych opakowań chłam
W nieopisanej wzgardzie mam
Nie o to szło, nie po to szłam
Przez lat dojrzałych gaje
I póki serce w piersi gra
Sumienie skład swych zasad zna
Nie wiem, jak inni, ale ja
Ja się nie przyzwyczaję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz