Agnieszka Osiecka
Modlitwa wakacyjna
I
Chaty budują tutaj z cegły,
zdobią je drzewa czarną listwą,
za tło im dają dąb rozległy
i wodę jezior szaromglistą.
W tej rudej chacie wśród zieleni,
w pachnącym tego lata skwarze,
gdzie trop zajęczy, szlak jeleni -
nie ja tu jestem gospodarzem.
Hen, gdzie szczupaki ostrzą zęby,
gdzie gwarzą pszczoły w swojej gwarze,
gdzie szpak depeszę śle do zięby -
nie ja tu jestem gospodarzem.
Mnie meldowali u sołtysa
na pobyt, co się zwie ,, czasowy,, ,
i śmiała ze mnie się lisica,
co właśnie tędy szła na łowy.
Dziś jeszcze wracam do Warszawy,
z miłym staruszkiem siądę w barze,
zamówię kawę, coś do kawy -
nie ja tu jestem gospodarzem...
II
Próżno rozglądasz się za malwą,
za uśmiechami ścian bielonych,
pagórki biedne tu się garbią
i sosna mówi - ,, Pochwalony,, ...
Nie był dziadunio mój Krzyżakiem
( i z tych, i z jeszcze innych względów),
w Zgonie nie gonił za szarakiem,
ni w Szczytnie chodził do urzędów.
Nie działał tatko mój w rathausie,
w Johannesburgu nie pił piwa,
ja przyszłam tu po wielkiej pauzie -
pół zalękniona, pół szczęśliwa.
W tej rudej chacie, co przed wojną
postawił jeszcze ją Bóg-wie-kto,
co wita ze mną noc spokojną,
ja nie naczelnik, nie dyrektor...
Nad łóżkiem w ramkach wiszą skromnie
pan Helmut obok panny Grety -
ty, Panie tylko nie zapomnij,
że moje są w tym łóżku bety.
...Nie jestem ja tu gospodarzem
tej ziemi ani tego nieba.
Zbyt wiele zaszło tutaj zdarzeń
okrutnych bardziej niż potrzeba.
Lecz nie zapomnij, Panie Boże,
że przyjechałam tu z rzeczami
i że zostałam, choć na dworze
szalała burza z piorunami...
Modlitwa wakacyjna
I
Chaty budują tutaj z cegły,
zdobią je drzewa czarną listwą,
za tło im dają dąb rozległy
i wodę jezior szaromglistą.
W tej rudej chacie wśród zieleni,
w pachnącym tego lata skwarze,
gdzie trop zajęczy, szlak jeleni -
nie ja tu jestem gospodarzem.
Hen, gdzie szczupaki ostrzą zęby,
gdzie gwarzą pszczoły w swojej gwarze,
gdzie szpak depeszę śle do zięby -
nie ja tu jestem gospodarzem.
Mnie meldowali u sołtysa
na pobyt, co się zwie ,, czasowy,, ,
i śmiała ze mnie się lisica,
co właśnie tędy szła na łowy.
Dziś jeszcze wracam do Warszawy,
z miłym staruszkiem siądę w barze,
zamówię kawę, coś do kawy -
nie ja tu jestem gospodarzem...
II
Próżno rozglądasz się za malwą,
za uśmiechami ścian bielonych,
pagórki biedne tu się garbią
i sosna mówi - ,, Pochwalony,, ...
Nie był dziadunio mój Krzyżakiem
( i z tych, i z jeszcze innych względów),
w Zgonie nie gonił za szarakiem,
ni w Szczytnie chodził do urzędów.
Nie działał tatko mój w rathausie,
w Johannesburgu nie pił piwa,
ja przyszłam tu po wielkiej pauzie -
pół zalękniona, pół szczęśliwa.
W tej rudej chacie, co przed wojną
postawił jeszcze ją Bóg-wie-kto,
co wita ze mną noc spokojną,
ja nie naczelnik, nie dyrektor...
Nad łóżkiem w ramkach wiszą skromnie
pan Helmut obok panny Grety -
ty, Panie tylko nie zapomnij,
że moje są w tym łóżku bety.
...Nie jestem ja tu gospodarzem
tej ziemi ani tego nieba.
Zbyt wiele zaszło tutaj zdarzeń
okrutnych bardziej niż potrzeba.
Lecz nie zapomnij, Panie Boże,
że przyjechałam tu z rzeczami
i że zostałam, choć na dworze
szalała burza z piorunami...
Piękne. Nie znałam tego 🙂
OdpowiedzUsuń