Łucja Prus
O kominiarzu panie Stanisławie
Jan Wołek
Pan Stanisław jest ponad wszystko
Do nóg mu się łasi Wisła
Nad nim nieba szare grzęzawisko
A pośrodku on - pan Stanisław
W mokry waciak chmur otulony
W nieodłącznej asyście jaskółek
Czasem zstąpi z nieba na ziemię
Po mleko, po parę bułek
Kupczy szczęściem w melonie łaskawca
Nad miastem pierwszy i cechem
Dziecku zdejmie z dachu latawca
Babie guzik daruje na uciechę
Już piec nadął policzki gorące
Gdy mu Staszek wyczyścił komin
Aż przygasło ze wstydu słońce
I chyłkiem się skryło za domem
Pan Stanisław jest ponad wszystko
Do nóg mu się łasi Wisła
Nad nim nieba szare grzęzawisko
A pośrodku on - pan Stanisław
Już piec nadął policzki gorące
Gdy mu Staszek wyczyścił komin
Aż przygasło ze wstydu słońce
I chyłkiem się skryło za domem
A jak czasem kieszenie puste
W końcu wszystko oddał dla ludzi
W całej gali staje przed lustrem
Desperacko chwytając za guzik
Pan Stanisław jest ponad wszystko...
O kominiarzu panie Stanisławie
Jan Wołek
Pan Stanisław jest ponad wszystko
Do nóg mu się łasi Wisła
Nad nim nieba szare grzęzawisko
A pośrodku on - pan Stanisław
W mokry waciak chmur otulony
W nieodłącznej asyście jaskółek
Czasem zstąpi z nieba na ziemię
Po mleko, po parę bułek
Kupczy szczęściem w melonie łaskawca
Nad miastem pierwszy i cechem
Dziecku zdejmie z dachu latawca
Babie guzik daruje na uciechę
Już piec nadął policzki gorące
Gdy mu Staszek wyczyścił komin
Aż przygasło ze wstydu słońce
I chyłkiem się skryło za domem
Pan Stanisław jest ponad wszystko
Do nóg mu się łasi Wisła
Nad nim nieba szare grzęzawisko
A pośrodku on - pan Stanisław
Już piec nadął policzki gorące
Gdy mu Staszek wyczyścił komin
Aż przygasło ze wstydu słońce
I chyłkiem się skryło za domem
A jak czasem kieszenie puste
W końcu wszystko oddał dla ludzi
W całej gali staje przed lustrem
Desperacko chwytając za guzik
Pan Stanisław jest ponad wszystko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz