Bob Dylan's 115th Dream
115 sen Boba Dylana - Marek Zgaiński
Płynąłem statkiem „Mayflower", gdy wydało mi się. że ujrzałem ziemię
Krzyknąłem do kapitana Araba - „Chyba to rozumiesz?"
Kapitan wbiegł na pokład - „Chłopcy, zapomnijcie o wielorybie
Wyłączyć maszyny, zmienić kurs, lądu wypatrywać!"
„Żagle na maszt" - śpiewaliśmy szanty, jak wszyscy żeglarze
Pływający po rozległych morzach
„Myślę, że nazwę to Ameryka" - powiedziałem, gdy przybiliśmy do brzegu
Wziąłem głęboki oddech, nie mogłem wstać, poczułem się słabo
Kapitan Arab zaczął spisywać jakieś akty prawne
„Kupimy tę ziemię za paciorki" - powiedział - „I wybudujemy miasto"
Wtedy pojawił się ten gliniarz, wyglądał jak pomyleniec
I za noszenie harpunów wpakował nas do więzienia
Nie pytajcie nawet, jak dałem stamtąd nogę
Ruszyłem szukać pomocy śladem mlecznej krowy
Trafiłem do dzielnicy slumsów, tam tablice wokół
Przywitały mnie hasłem - „Bić obiboków"
„Chyba się nie spóźniłem" - powiedziałem stając w rzędzie
I dotarło do mnie wtedy, że od pięciu dni nie miałem nic w gębie
Wszedłem do restauracji, rozejrzałem się za kucharzem
Powiedziałem mu, że wydałem podręcznik dobrych manier
U kelnerki w niebieskim fartuszku, miała całkiem zgrabną dupcię
Zamówiłem coś do żarcia, prosząc aby było chrupkie
Lecz wtedy wszystko wybuchło, za dużo wrzącego tłuszczu
Żarcie fruwało, więc zwiałem zapominając o kapeluszu
Wstąpiłem do banku, chociaż nie chciałem być wścibski
Prosząc o pieniądze na kaucję dla wszystkich
Ale gdy ściągnąłem spodnie, bo chcieli zobaczyć gwarancję
Wywalili mnie na ulicę, pod nogi tej dziewczyny z Francji
Zaprosiła mnie do siebie, ale mieszkała z chłopakiem
Który dał mi w pysk, zabrał buty i wywalił na ulicę kopniakiem
Zastukałem do drzwi budynku, na którym powiewała flaga
Powiedziałem - „Pomóżcie wydostać z ciupy moich kolegów"
Facet rzekł - „Won stąd, bo ci kości pokruszę"
- „Jezus też to usłyszał"
„Tak. ale ty nie jesteś Jezusem,
Więc spieprzaj stąd, nie jestem twoją niańką"
Poszedłem szukać gliniarza, bo pomyślałem, że warto by go zamknąć
115 sen Boba Dylana - Marek Zgaiński
Płynąłem statkiem „Mayflower", gdy wydało mi się. że ujrzałem ziemię
Krzyknąłem do kapitana Araba - „Chyba to rozumiesz?"
Kapitan wbiegł na pokład - „Chłopcy, zapomnijcie o wielorybie
Wyłączyć maszyny, zmienić kurs, lądu wypatrywać!"
„Żagle na maszt" - śpiewaliśmy szanty, jak wszyscy żeglarze
Pływający po rozległych morzach
„Myślę, że nazwę to Ameryka" - powiedziałem, gdy przybiliśmy do brzegu
Wziąłem głęboki oddech, nie mogłem wstać, poczułem się słabo
Kapitan Arab zaczął spisywać jakieś akty prawne
„Kupimy tę ziemię za paciorki" - powiedział - „I wybudujemy miasto"
Wtedy pojawił się ten gliniarz, wyglądał jak pomyleniec
I za noszenie harpunów wpakował nas do więzienia
Nie pytajcie nawet, jak dałem stamtąd nogę
Ruszyłem szukać pomocy śladem mlecznej krowy
Trafiłem do dzielnicy slumsów, tam tablice wokół
Przywitały mnie hasłem - „Bić obiboków"
„Chyba się nie spóźniłem" - powiedziałem stając w rzędzie
I dotarło do mnie wtedy, że od pięciu dni nie miałem nic w gębie
Wszedłem do restauracji, rozejrzałem się za kucharzem
Powiedziałem mu, że wydałem podręcznik dobrych manier
U kelnerki w niebieskim fartuszku, miała całkiem zgrabną dupcię
Zamówiłem coś do żarcia, prosząc aby było chrupkie
Lecz wtedy wszystko wybuchło, za dużo wrzącego tłuszczu
Żarcie fruwało, więc zwiałem zapominając o kapeluszu
Wstąpiłem do banku, chociaż nie chciałem być wścibski
Prosząc o pieniądze na kaucję dla wszystkich
Ale gdy ściągnąłem spodnie, bo chcieli zobaczyć gwarancję
Wywalili mnie na ulicę, pod nogi tej dziewczyny z Francji
Zaprosiła mnie do siebie, ale mieszkała z chłopakiem
Który dał mi w pysk, zabrał buty i wywalił na ulicę kopniakiem
Zastukałem do drzwi budynku, na którym powiewała flaga
Powiedziałem - „Pomóżcie wydostać z ciupy moich kolegów"
Facet rzekł - „Won stąd, bo ci kości pokruszę"
- „Jezus też to usłyszał"
„Tak. ale ty nie jesteś Jezusem,
Więc spieprzaj stąd, nie jestem twoją niańką"
Poszedłem szukać gliniarza, bo pomyślałem, że warto by go zamknąć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz