Dwudziestu trzech - Andrzej Bianusz


Rena Rolska
Dwudziestu trzech


Andrzej Bianusz

Był skwar, gorący nadmorski sierpień
Morza brzeg, dwudziestu trzech panów i ja
I mój pierścionek świecący tak srebrnie
Właśnie mi zapodział się gdzieś tego dnia

Kto wie, nad głębią płynęłam pewnie
I tam pierścionek mi wpadł w morza toń
I tu, a było to dość uprzejme
Dwudziestu trzech panów rzuciło się poń....

Dwudziestu trzech, dwudziestu trzech
Dwudziestu trzech ich było, ech
Dwudziestu trzech, dwudziestu trzech
Dwudziestu trzech, dwudziestu trzech

Był skwar i morze jak szkło zielone
Biały piach i woda ciemniejsza od szkła
Wiatr zgasł i cicho tak było ogromnie
Tylko te bąbelki lecące od dna

Przez brzeg przesunął się cień rybitwy
I znów bąbelek wypłynął i zgasł
To tam panowie ci tak ambitni
Szukali pierścionka i tak mijał czas
O tak, to byli panowie ambitni
Szukali pierścionka i wciąż płynął czas

Dwudziestu trzech, dwudziestu trzech
Dwudziestu trzech ich było, ech
Dwudziestu trzech, dwudziestu trzech
Dwudziestu trzech, dwudziestu trzech

Już rok upłynął od tamtej pory
Ciągle nic i trochę za długo to trwa
Wciąż nic, lecz może stwarzają pozory
Może chcą drugiego doszukać się dna

Już rok i tak to już z tym uporem
Bo już nie wyjdą, na ile ich znam
A ten pierścionek się znalazł wczoraj
Zabawna historia, był całkiem nie tam
A ten pierścionek odnalazł się wczoraj
Zabawna historia, bo oni wciąż tam

Dwudziestu trzech...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz