Irena Santor - Okno na świat
Jerzy Paczkowski
Bezustannie wiruje i dudni
Głos spod dworca w podwórzu jak w studni
Z okna widok ten sam
Przed oczyma wciąż mam
Wielki dworzec, pociągi i dym
Lubię patrzeć z facjatki podniebnej
W dół na szyny dalekie i srebrne
Nocą błyszczy od gwiazd
Tor, co wiedzie do miast
Paryż, Wiedeń, Neapol i Rzym
Gdyby człowiek miał więcej pieniędzy
Wsiadłby w pociąg i uciekł czym prędzej
Od tych nocy i dni
I od dworca, co grzmi
Tuż pod oknem od tylu już lat
A tymczasem spoglądam przez szyby
W wielką podróż wyruszam na niby
Pędzi pokój i dom
Na spotkanie mym snom
Patrzę oknem, jak mija mnie świat
A jeżeli wróżyły mi gwiazdy
Jakieś wielkie podróże, wyjazdy
Może przyjdzie mój czas
I zobaczę nie raz
Paryż, Wiedeń, Neapol i Rzym
A gdy świat mi się znudzi ciekawy
To zatęsknię do smutnej Warszawy
Noc ukaże mi znów
W najpiękniejszym ze snów
Wielki dworzec, pociągi i dym
Aż mnie wreszcie przywiodą z powrotem
Szyny srebrnym leżące pokotem
Przed wysoki mój dom
Ku tym nocom i dniom
Które pachną jak młodość, jak kwiat
Aż odnajdę i pojmę nareszcie
Dawne szczęście zgubione w tym mieście
Łzami zmyje się kurz
Gdy usiądę tuż, tuż
Przy mym oknie, przy oknie na świat
Jerzy Paczkowski
Bezustannie wiruje i dudni
Głos spod dworca w podwórzu jak w studni
Z okna widok ten sam
Przed oczyma wciąż mam
Wielki dworzec, pociągi i dym
Lubię patrzeć z facjatki podniebnej
W dół na szyny dalekie i srebrne
Nocą błyszczy od gwiazd
Tor, co wiedzie do miast
Paryż, Wiedeń, Neapol i Rzym
Gdyby człowiek miał więcej pieniędzy
Wsiadłby w pociąg i uciekł czym prędzej
Od tych nocy i dni
I od dworca, co grzmi
Tuż pod oknem od tylu już lat
A tymczasem spoglądam przez szyby
W wielką podróż wyruszam na niby
Pędzi pokój i dom
Na spotkanie mym snom
Patrzę oknem, jak mija mnie świat
A jeżeli wróżyły mi gwiazdy
Jakieś wielkie podróże, wyjazdy
Może przyjdzie mój czas
I zobaczę nie raz
Paryż, Wiedeń, Neapol i Rzym
A gdy świat mi się znudzi ciekawy
To zatęsknię do smutnej Warszawy
Noc ukaże mi znów
W najpiękniejszym ze snów
Wielki dworzec, pociągi i dym
Aż mnie wreszcie przywiodą z powrotem
Szyny srebrnym leżące pokotem
Przed wysoki mój dom
Ku tym nocom i dniom
Które pachną jak młodość, jak kwiat
Aż odnajdę i pojmę nareszcie
Dawne szczęście zgubione w tym mieście
Łzami zmyje się kurz
Gdy usiądę tuż, tuż
Przy mym oknie, przy oknie na świat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz