Ballada skandynawska - Wojciech Młynarski


Janusz Gajos
Ballada Skandynawska

Maciej Damięcki
Korespondencja ze Skandynawii

Wojciech Młynarski


Jestem bardzo nieszczęśliwy
przez miłości nagłe zrywy,
każdą panią me uczucie tłamsi, dławi,
więc by z życiem to skoordy¬
nować, odwiedziłem fiordy,
bo najdziksze są dziewczyny w Skandynawii.
O miłości pośród śniegów
śniłem, płynąc z Kołobrzegu,
męski uśmiech lekko igrał mi na twarzy
I nadziei pełen w Malmó
wysiadałem, a krok za mną
rudy wiking - mej podróży współtowarzysz.

Nie uszedłem kroków stu,
gdy uwagę moją tu
zaprzątnęła wyjątkowo szpetna Szwedka.
Rudy wiking zwolnił krok
i - jak ja - też wbił w nią wzrok,
choć to była wyjątkowo szpetna Szwedka.
Ona miała w sobie coś,
cóż, od dawna mamy dość
dziewcząt, które się maluje na winietkach.
Biegłem, czując poszum krwi,
lecz - niestety - znikła mi
z tamtym rudym - przecudownie szpetna Szwedka.

Lecz choć los pognębić chciał mnie,
szybko wziąłem kąpiel w saunie –
sauna to jest coś w rodzaju naszej bani –
i nie patrząc już na Szwedki,
wykąpany, świeży, letki,
tak jak stałem, wypuściłem się do Danii.
O miłosnych mych wyczynach
śniłem, płynąc przez cieśniny
I nie bacząc na podróży ciężkie trudy,
w Kopenhagę szedłem śmiało,
lecz za chwilę już ujrzałem –
przed lotniskiem czekał na mnie tamten wiking rudy.

Chciałem z oczu zniknąć mu,
gdy uwagę moją tu
zaprzątnęła wyjątkowo dumna Dunka.
Rudy wiking zwolnił krok
i - jak ja - też wbił w nią wzrok,
bo to była wyjątkowo dumna Dunka.
Ona miała w sobie coś,
cóż, od dawna mamy dość
lekkich dziewcząt zbyt pochopnych w swych
stosunkach,
lecz ten wiking ubiegł mnie,
no, i znikli w duńskiej mgle -
rudy drab i przecudownie dumna Dunka.

Lecz choć los mnie znowu kopnął,
czułem, że swojego dopnę
i w szczęśliwą moją gwiazdę wciąż wierzyłem,
więc nie bacząc na frasunek,
tudzież czując wstręt do Dunek,
tak jak stałem, do Finlandii się puściłem.
W cieniu sosen pożądanie
śniłem w mym aeroplanie
i choć droga wymęczyła mnie daleka,
na Helsinki gnałem śmiało,
lecz po chwili już struchlałem –
przed lotniskiem rudy wiking na mnie czekał.

Chciałem z oczu zniknąć mu,
gdy uwagę moją tu
zaprzątnęła wyjątkowo zwinna Finka.
Rudy wiking zwolnił krok
i - jak ja - też wbił w nią wzrok,
bo to była wyjątkowo zwinna Finka.
Znacie państwo dalszy ciąg,
więc niech wie, kto szczęścia pąk
chciałby zerwać pośród Skandynawii śniegów,
że się zowie wiking ten
Olaf Fritiof Skjerwesen
i że bardzo się należy go wystrzegać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz