W szkole wolności - Wojciech Młynarski


Wojciech Młynarski
W szkole wolności

Ta myśl pod czaszką taka żmudna,
tak przyczepiła się i boli:
czemu ta wolność taka trudna,
tyle trudniejsza od niewoli?
I jak tę wolność przetłumaczyć
na dni, co plotą się spokojnie,
skoro nie umie nikt wybaczyć,
skoro nie umie nikt zapomnieć?

W szkole wolności tyle wolnych klas,
nieużywana brama się telepie,
i w żadnej klasie jakoś nie ma, nie ma nas,
my nie musimy – my już wiemy lepiej!

Jakąż wolnością nam zakwita
nasz wolny wreszcie dzień powszedni,
wolnością pięknych, trudnych pytań,
czy też wolnością głupstw i bredni?
Wolnością, co szacunek budzi,
czy też wolnością świństw i kantów,
wolnością pięknych, mądrych ludzi
czy niedouków, dyletantów?

W szkole wolności tyle wolnych klas
i bezrobotny belfer biedę klepie,
i w żadnej klasie jakoś nie ma, nie ma nas,
my nie musimy – my już wiemy lepiej!

I myśl powraca taka żmudna
i tak natrętna, aż się dziwię:
czemu ta wolność taka trudna,
jeśli traktować ją uczciwie?
Bo dawno już się, mamo moja,
tak śmiesznie nie składały gwiazdy:
dano nam wolność – piękny pojazd,
nikt nie chce robić prawa jazdy!

Mógłbym pieśń dalej ciągnąć, ale cóż,
tutaj mój wywód skończyć się postaram:
w szkole wolności dawno jest po dzwonku już,
trzy czwarte Polski raczej na wagarach...

1992

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz