W restauracji - Aleksander Błok

Isaac Israels
Michał Żebrowski
W restauracji

Aleksander Błok

Nie zapomnę. Nie, nigdy. Byłże on, czy też nie był
Wieczór ów; pożarem od zórz
Niebo bladło jak gdyby w żarzącym popiele
I latarni blask żółty blakł już.

Koło okna siedziałem w tłoku sali i w gwarze
Gdzie muzyka miłością się tli,
Tobie różę posłałem. Czarną różę w pucharze
Złocistego jak niebo "A.I"

Popatrzyłaś. Łowiłem z zuchwałym zamieszaniem
Twoje oczy wyniosłe i oddałem Ci cześć,
Obok on był. Zwróciwszy się doń, z pobłażaniem
Powiedziałaś: "Ten kocha się też".

I ze strun wyprysnęła odpowiedź tak twardo
I dźwięk smyczków rozigrał się w krąg.
A Ty byłaś tuż przy mnie ze swą młodą pogardą
Nieuchwytna jak drżenie Twych rąk.

Poderwałaś się z lękiem. Ptak do lotu zerwany.
Przeszłaś obok tak lekko jak sen,
perfumami pachnąca, trzepocząca rzęsami,
Jedwab sukni trwożliwy krył szmer.

Ale głębia zwierciadeł twym spojrzeniem wołała
I, wołając, kusiła "No bierz!"...
A brzękadło brzęczało, Cyganka w głos łkała
O miłości, o zorzy swą pieśń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz