O królu Edwardzie... - Jerzy Jurandot


Jerzy Jurandot
O królu Edwardzie i pani Simpson

(ballada ściśle historyczna)

Nad wielkim morzem stał Edward Ósmy,
Listki z akacji obrywał,
„Kocha, nie kocha" listki padały
I swoją Simpson przyzywał.

- O moja Simpson, kwiecie anielski,
Przybądź, ach przybądź w zachwycie,
Jestem król Edward Ósmy angielski
I kocham ciebie nad życie!

Przybyła Simpson w złotej karocy,
Na pierś Edwarda upadła,
I tak leżała przez siedem nocy
Jak ta lelija pobladła.

A on jej tylko całował ręce
I łza stanęła mu w oku,
A działo to się w tysiąc dziewięćset
Trzydziestem i szóstem roku.

Ale złe ludzie podpatrywali,
Co tam mieszkali w bliskości,
Przed starą matką ich obszczekali
Pod względem wolnej miłości.

Więc matka biada i naród biada,
A jeden Baldwin najgorzej:
- Królu - powiada - świństwo - powiada
Tak być - powiada - nie może!

Więc wyjechała Simpson jedyna
Do Cannes, gdzie morskie fale,
A Edward został jak ta olszyna
Z liściem zielonem i żalem.

Siedzi król Edward, siedzi i płacze
Na złotem tronie w koronie:
- Kiedyż, ach kiedyż Simpson zobaczę,
Kiedy się z Simpson ożenię?

Na to ten Baldwin z temi innemi
Publicznem rugnął go słowem:
- My cię - powiada - zredukujemy,
Odczep się od Simpsonowej!

A król podrapał się po koronie
I łzy krugom mu się lały:
- Wolę - powiada - wolę przy żonie,
Jak na tem tronie niedbałym.

Zabrał metrykę, trochę koryta,
Poszedł, gdzie Simpson jedyna,
Serce nie sługa, serce nie pyta,
Serce ach! nie zapomina...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz