Aleksander Wertyński - Я Вами восхищён...
Zachwyca mnie pani
Tadeusz Lubelski
Zachwyca Pani mnie.
I czuję bliskość dusz...
Mistrzowie dawni dali Pani boską formę.
A Pani imię - gorycz kryje już!
A pocałunki - pachną chloroformem!
Jak nie wystarcza słów, jak pieszczot brak już nam.
Poeta chyba stworzył Pani nogi,
Dwie długie, nie mające końca drogi,
Co do Damaszku magicznego wiodą bram...
Skąd w Pani rysach ta surowa, obca stal?
Kto Jej spojrzeniu dał tę obojętność,
I kto na wieki zgasił Pani miękkość,
I kto zapalił w Pani oczach żal?
Jak znicz, oświetla Pani w moim mroku tłum,
Sprzed setek lat… Pamiętam ogień… Kogoś ranią…
To ja! Caryco, ja zabiłem Panią!
Zabiłem… ale nie oddałem mu!
Zachwyca mnie pani
Tadeusz Lubelski
Zachwyca Pani mnie.
I czuję bliskość dusz...
Mistrzowie dawni dali Pani boską formę.
A Pani imię - gorycz kryje już!
A pocałunki - pachną chloroformem!
Jak nie wystarcza słów, jak pieszczot brak już nam.
Poeta chyba stworzył Pani nogi,
Dwie długie, nie mające końca drogi,
Co do Damaszku magicznego wiodą bram...
Skąd w Pani rysach ta surowa, obca stal?
Kto Jej spojrzeniu dał tę obojętność,
I kto na wieki zgasił Pani miękkość,
I kto zapalił w Pani oczach żal?
Jak znicz, oświetla Pani w moim mroku tłum,
Sprzed setek lat… Pamiętam ogień… Kogoś ranią…
To ja! Caryco, ja zabiłem Panią!
Zabiłem… ale nie oddałem mu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz