Z rep. Miry Zimińskiej
Te kobiety - tak zwane - porządne, to są tylko kobiety rozsądne,
A te drugie kobiety, te lżejsze, nie są gorsze, tylko naiwniejsze.
Bo kobita ma każda ukrytą w sobie bestię, tak samo niesytą.
Tylko jedna szaleje w gorączce, a ta druga z ołówkiem w rączce.
Więc ta pierwsza jest porządna, bo mądra, a ta druga jest głupia, więc flądra.
Ale warte jednako są obie -
Skąd ja wiem to? Ja wiem to po sobie!
Bo ja w sobie mam te dwie, bo ja w sobie mam te dwie!
Jedna jest porządna, kurze ściera.
I oblicza, i mówi: nie!... Ale skąd!... Ale gdzie!...
A ta druga - rozwydrzona - to jest ta Mira,
I co mężczyzna, to mówi: niech! I co grzech - to mówi: śmiech!
I ponosi ją wciąż coś, do cholery.
A ta pierwsza - anioł stróż.
Lubi w domu i ściera kurz,
I z dwóch sznycli każe zrobić cztery.
Ci mężczyźni właściwie są dziwni, nic nie wiedzą, że są za naiwni.
Niby mają kobity i życie, a nie widzą rozdwojenia w kobicie.
W poniedziałek za panem przepada, a we wtorek już z panem nie gada,
Więc we czwartek pan krzyczy: „Gehenna!" i że każda kobita jest zmienna
A kobieta jest - psze pana - ta sama, tylko razem i ździra, i dama,
A pan chciałby tak samo mieć obie!
Skąd ja wiem to? Ja wiem to po sobie!...
Bo ja w sobie mam te dwie, bo ja w sobie mam te dwie!
Pierwsza czuje się najlepiej rozebrana.
Wie, że nogi fajne ma, wszystko nadzwyczajne ma!
Wtedy właśnie druga jest zażenowana.
Pierwsza błaga: pieść mnie, gryź!
Ucz mnie pieszczot, jak profesor, jak ten docent...
A wychodzi wszystko źle, bo z tego, co ta pierwsza chce,
Druga robi tylko dziesięć procent!
Cała sprawa się wikła szalenie, gdy kobita ma zagrać na scenie.
Bo tu znowu dwojakie są typy: jedna dramat robi, a druga dowcipy.
Jedna rzewna i śpiewna, słowicza, a ta druga powinna być bycza.
Ta od serca to „Wielka Artystka", a ta druga to „wodewilistka".
Pierwsza ma mieć ekspresję i linię, druga nogi i mętną opinię.
Ale warte jednako są obie...
Skąd ja wiem to? Ja wiem to po sobie!
Bo ja w sobie mam te dwie, bo ja w sobie mam te dwie!
Tylko Mania lubi smętek i poezję,
Ciągle chciałaby śpiewać: ach!... O rozstaniu, łzach i snach.
Cóż, gdy Mira, psiakrew, we krwi ma herezję.
Mira śpiewa: „taka mala"... Mania myśli, że ją to skala,
Mania anioł jest, a tamta kawał drania.
W nocy łzy im płyną z lic. Co wychodzi z obu? Nic!...
Chyba jedna biedna Zimińska Mania.
Te kobiety - tak zwane - porządne, to są tylko kobiety rozsądne,
A te drugie kobiety, te lżejsze, nie są gorsze, tylko naiwniejsze.
Bo kobita ma każda ukrytą w sobie bestię, tak samo niesytą.
Tylko jedna szaleje w gorączce, a ta druga z ołówkiem w rączce.
Więc ta pierwsza jest porządna, bo mądra, a ta druga jest głupia, więc flądra.
Ale warte jednako są obie -
Skąd ja wiem to? Ja wiem to po sobie!
Bo ja w sobie mam te dwie, bo ja w sobie mam te dwie!
Jedna jest porządna, kurze ściera.
I oblicza, i mówi: nie!... Ale skąd!... Ale gdzie!...
A ta druga - rozwydrzona - to jest ta Mira,
I co mężczyzna, to mówi: niech! I co grzech - to mówi: śmiech!
I ponosi ją wciąż coś, do cholery.
A ta pierwsza - anioł stróż.
Lubi w domu i ściera kurz,
I z dwóch sznycli każe zrobić cztery.
Ci mężczyźni właściwie są dziwni, nic nie wiedzą, że są za naiwni.
Niby mają kobity i życie, a nie widzą rozdwojenia w kobicie.
W poniedziałek za panem przepada, a we wtorek już z panem nie gada,
Więc we czwartek pan krzyczy: „Gehenna!" i że każda kobita jest zmienna
A kobieta jest - psze pana - ta sama, tylko razem i ździra, i dama,
A pan chciałby tak samo mieć obie!
Skąd ja wiem to? Ja wiem to po sobie!...
Bo ja w sobie mam te dwie, bo ja w sobie mam te dwie!
Pierwsza czuje się najlepiej rozebrana.
Wie, że nogi fajne ma, wszystko nadzwyczajne ma!
Wtedy właśnie druga jest zażenowana.
Pierwsza błaga: pieść mnie, gryź!
Ucz mnie pieszczot, jak profesor, jak ten docent...
A wychodzi wszystko źle, bo z tego, co ta pierwsza chce,
Druga robi tylko dziesięć procent!
Cała sprawa się wikła szalenie, gdy kobita ma zagrać na scenie.
Bo tu znowu dwojakie są typy: jedna dramat robi, a druga dowcipy.
Jedna rzewna i śpiewna, słowicza, a ta druga powinna być bycza.
Ta od serca to „Wielka Artystka", a ta druga to „wodewilistka".
Pierwsza ma mieć ekspresję i linię, druga nogi i mętną opinię.
Ale warte jednako są obie...
Skąd ja wiem to? Ja wiem to po sobie!
Bo ja w sobie mam te dwie, bo ja w sobie mam te dwie!
Tylko Mania lubi smętek i poezję,
Ciągle chciałaby śpiewać: ach!... O rozstaniu, łzach i snach.
Cóż, gdy Mira, psiakrew, we krwi ma herezję.
Mira śpiewa: „taka mala"... Mania myśli, że ją to skala,
Mania anioł jest, a tamta kawał drania.
W nocy łzy im płyną z lic. Co wychodzi z obu? Nic!...
Chyba jedna biedna Zimińska Mania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz