Renata Kossobudzka |
Renata Kossobudzka
Porucznik Czartogromski
Jeremi Przybora
Już gwiazdy lamp
oddały blask orkiestrze
i uwerturą Straussa teatr grzmiał.
Wzruszenie dam
perfumą szło w powietrze –
niejeden pan w monoklu łezkę miał.
Ukradkiem w bok –
z rumieńcem młodej gąski –
spoglądam w głąb czerwonej loży, skąd
płonący wzrok
porucznik Czartogromski
śle ku mym oczom znad wąsika blond.
Porucznik Czartogromski
zachwycał i podniecał –
jak osa w talii wąski,
jak tur szeroki w plecach.
Przymiotem wszakże boskim
dla dam i czystych dziew
to było w Czartogromskim,
że strzelał Czartogromski
z miłości sobie w łeb.
Nie trafiał doń
porucznik kulą śmiałą.
Czy to, że dłoń
mu w tym momencie drgła –
czy to, że skroń
być może miał zbyt małą –
on nadal żył i fama o nim szła.
Kolejna z pań
cierpiała znów udrękę –
by chociaż raz był z tego prochu dym.
Liczyła nań,
że pójdzie jej na rękę,
i odmawiała jemu w związku z tym.
Porucznik Czartogromski…
I dla mnie też
porucznik Czartogromski
z miłości w siebie wycelował strzał –
lecz tylko z wierzb
odstrzelił dwie gałązki
i znowu się ku innej pani miał.
A potem świat
łun okrwawiły blaski –
nie chybiał już porucznik w boju, nie.
Aż strzał ten padł,
że porucznika gwiazdki
zabłysły tam na niebie. O, te dwie!
Porucznik Czartogromski
zachwycał i podniecał –
jak osa w talii wąski,
jak tur szeroki w plecach.
Do dzisiaj na Powązki
staruszek drepcze tłum
i „och!” nad Czartogromskim,
i szloch nad Czartogromskim,
że odmawiały mu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz