Dziadek Paździerzak - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Dziadek Paździerzak

Przychodzi na mnie chwila taka
najczęściej w maju, choć i w grudniu –
ech, tak bym dziadka Pażdzierzaka
do czegokolwiek znów zatrudnił.
Przyszedłby wesół, mało wziął
i życzliwością wokół tchnął...

Po wykonaniu czego trzeba
zawiózłby dryndą w owe czasy,
gdy w Pomologu kwitły drzewa
lub szło się ślizgać na Dynasy.
Pod kopytami z drewna bruk
znów zastukotałby stuk, stuk...

Był dziadek raczej bez adresu,
tym bardziej więc bez telefonu.
Lecz go się spotykało często
po bramach ocalałych domów,
zwłaszcza gdy w domu takim bar:
dziadka zniewalał jego czar...

Już dawno nie widziałem dziadka,
aż wczoraj w wystawowej szybie
odbicie czyjeś; radość rzadka,
toż to Paździerzak, ani chybi:
łysinka, wąs i bródka ta.
Nie, nie Paździerzak to, to ja...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz