Mieczysław Czechowicz
Czarna maska
Jeremi Przybora
Panowie gryzą dłonie
A panie pija krople,
Gdy rzęzi w mym nelsonie
Ogromny Grek Apoplex.
Wypuszczam go z nelsona
Gdy tyle w nim mężczyzny
Co w starych kalesonach
Na sznurze od bielizny.
I łopatkami dwiema - o
W arenę wganiam go!
Oklaski, oklaski
Dla Czarnej Maski!
Zachwytów mlaski,
Wrzask tłumów - łaski!
Padają kwiaty, złoto
Drób.
Do Czarnej Maski oto
Stóp!
A gdy ucichnie wrzawa
I entuzjazmu wrzaski
Przed lustrem smutny stawam
W trykotach i bez maski.
Te oczy wielkie, czyste
Ten ząb co perłą błyśnie
Rzeźbiony nos, soczyste
Te usta jak dwie wiśnie.
To wszystko muszę, żeby żyć,
Pod czarną maską kryć.
Oklaski, oklaski…
Walczyłem niegdyś, twarzy
Nie zakrywając sobie,
Mój widok zachwyt jarzył
We wzroku pięknych kobiet.
Dziś gdybym z moją maską
Się rozstał nagle na to
Gardziołek sto by wrzało
Z widowni:” To nasz tato!”
Skąd wszakże brać na dziatek sto?
Więc z bólem serca- o!...
Oklaski, oklaski...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz