Opowieść o mgłach - Jan Kasprowicz


Tadeusz Woźniak
Jolanta Majchrzak
Opowieść o mgłach

Jan Kasprowicz

Na zbój wyruszyli
Dwaj harnasie młodzi,
Mkną halami, mkną wierchami,
Samo zło ich wodzi.

Przypadli z północka
Na Liptowską stronę,
Tutaj będzie nam się darzyć
Szczęście znalezione!

Pukają do okna
Pukają do bramy:
"Otwórzże nam karczmareczko,
Witamy! witamy!"...

"Ja wam nie otworzę
Ani też nikomu:
Matkę dzisiaj pochowałam,
Sama jestem w domu.
Matkę pochowałam,
Ojciec padł na wojnie,
A bratowie na Uhersku
Zbijają spokojnie".

Wytłukli jej szyby,
Potrzaskali wrota:
Włamała się do izdebki
Niesforna niecnota...

"Hejże, miłosierdzia
Nie macie nade mną,
Bodajby was mgła pożarła
W dzień, nie w nockę ciemną!
Mam ci ja kochanka –
Panuje nad mgłami,
On mnie pomści i zaleje
Mgławymi falami!"

Wracają harnasie
Ze szczęściem w kieszeni,
Słońce wstaje, aż im oko
Radością się mieni...

A za nimi zdąża
Towarzysz jedyny
Wolnym krokiem,
Szybkim skokiem
Kochanek dziewczyny

Z wolna się otwiera
Głaźny źleb ponury:
Na czworakach wypełzają
Pokłębione chmury.

Stała się rzecz, stała,
Która stać się miała:
Jeden zginął, drugi zginął,
Przepadły ich ciała...

Tego rozdarł niedźwiedź
W krywańskiej uboczy,
A tamtemu gdzieś orłowie
Wydziobali oczy.

Nie wrócili do dom
Harnasiowie młodzi
Gdzieś po halach,
Gdzieś po wierchach
Samo zło ich wodzi!

Obrazy:
Jacek Malczewski (Jan Kasprowicz)
Alfred Schouppé
Aleksander Mroczkowski
Wojciech Gerson

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz