Gdy już wreszcie się najemy
Napalimy, napijemy
Gdy wyjdziemy już na ludzi
I wyśpimy aż za budzik
Kiedy wreszcie się nawiemy
Nakochamy, naumiemy
Narobimy i nachcemy
Nawypatrujemy weny
Będziemy ponad, będziemy ponad
Ponad to, co nas żarło
Co łapało za gardło
Ponad małe oszustwa
Ponad "Sto lat" do lustra
Ponad pełne szuflady
Ponad rady i zdrady
Ponad tak, ponad nie, po "na dnie"
Gdy już raz ponad będziemy
Zapomnimy wady Ziemi
Zapomnimy, co nas żarło
Co łapało nas za gardło
Wybaczymy te oszustwa
Małe oczka w gaz do lustra
Pomilczymy do szuflady
Na te rady, na te zdrady
Zaprzyjaźniłem się z twoim Aniołem Stróżem
Zapytał mnie czy wiem, że nie wytrzymam dłużej
Że lubisz czasem pójść na drugi koniec świata
Że chyba to zły duch ze sobą nas wyswatał
Zaprzyjaźniłem się z twoim Aniołem w barze
Tak bardzo był na nie, zniechęcał mnie do marzeń
Po trzeciej wódce rzekł, że jestem niedorosły
Po piątej czułem, że o ciebie jest zazdrosny
Szarpię życie tak jak strunę, nieraz wszystko jest nie tak
Ale wiem, że mnie rozumiesz, lewą gram
Szarpię strunę tak jak życie, czasem czuję się jak klaun
Lecz gdy zbudzę się o świcie to już wiem, nie idę sam
Zaprzyjaźniłem się z Aniołem, niech ja skonam
Gdy w barze wstawał dzień padliśmy w swe ramiona
Spakował skrzydła swe, potem przez chwilę szlochał
Na końcu wyznał "Wiem, ty ją naprawdę kochasz"
Zaprzyjaźniłem się z twoim Aniołem Stróżem
Nie wiem, czy to był sen, lecz został puch na skórze
A gdy zbudziłem się brak było popołudnia
Na kartce krótkie "cześć, zostawiam ci dwa skrzydła"
Szarpię życie tak jak strunę, nieraz wszystko jest nie tak
Ale wiem, że mnie rozumiesz, lewą gram
Szarpię strunę tak jak życie, czasem czuję się jak klaun
Lecz gdy zbudzę się o świcie to już wiem, nie idę sam
Jestem trochę jak nocny tramwaj
Zwiedzam ciemne miasto, chociaż je znam
Zbieram na przystankach, zbieram ludzkie cienie
Zdziwiony, że to nie ja
W kieszeni trzymam twoich włosów kosmyk
Ściąłem go, gdy spałaś, a bałem się tak
Znowu cię widziałem w parku z cieniem
Zdziwiony, że to nie ja
Cienie, cienie, a ja cię nie mogę kochać mniej
Z serca cię wyrzucam, a ty wracasz
Cienie, cienie, a ja cię nie mogę przestać chcieć
Ale już nie wrócę, już nie musisz bać się mnie
On teraz może spać już spokojnie
Nie jest moim wrogiem, chociaż kiedyś był
Ukradł mi spod nóg połówkę cienia
Po prawej, gdzie zawsze szłaś ty
I tak się snuję czasem w ślad za wami
Z daleka, byś nie mogła widzieć mnie
Patrzę, jak rzucacie w parku cienie
I żałuję, że to nie my
Cienie, cienie...
Lecz przyjdzie taki czas, jak pięć po drugiej
Że nagle w środku nocy zbudzisz się
Spojrzysz zza firanki i zobaczysz
Patrzący zamiast mnie… Patrzący cień
Rąbkiem ciemności miasto zmęczoną otula twarz
Życie w kolejkach, czas nam przecieka przez palce dnia
W snu labiryncie tworzysz o świcie nowy świat
Domy w nim proste, ulice z sosen, okna z gwiazd
Tutaj drogą w swoją stronę można wreszcie iść
Wtedy chce się żyć, chce się żyć
Tu wolnością wiatr pijany na twych włosach gra
Liście nie szczędzą mu wielkich braw
Sopran budzika rankiem odpycha twój nowy świat
Znowu do nieba, znowu do piekła wyścig trwa
Czasem w niedzielę pociąg cię wiedzie w ocean drzew
Nagle spostrzegasz, że sen za tobą przybiegł tu też
Tu, gdzie drogą w swoją stronę można wreszcie iść
Wtedy chce się żyć, chce się żyć
Tu wolnością wiatr pijany na twych włosach gra
Liście nie szczędzą mu wielkich braw
Kiedy drogą w swoją stronę można wreszcie iść
Wtedy chce się żyć, chce się żyć
Tu wolnością wiatr pijany na twych włosach gra
Liście nie szczędzą mu wielkich braw
Bo miłość to sen, spadanie bez dna
Skarbonka, a w niej grosiki śpią dwa
Pusty śmiech ludźmi trząsł, szara mysz, szary gość
Szara miłość nieładna jak rdza
To nie może tak być zazdrość gryzie jak mysz
A ta miłość jak trwała tak trwa
Za moim oknem co dnia mkną pociągi w strony dwie
Za szybą twarze, więc ja wpatruję się w nie
Semafory nagle dają znak, jak dyrygent, gdy zacznę grać
I orkiestra stu żelaznych kół bije głośno wspólny takt
A kiedy spada już zmrok zamykam oczy i
W półsenną podróż, hen w dal, unosi mnie rytm
Nie dochodzą tam pociągi gdzie wyobraźnia lubi mknąć
Za to rytm, miarowy gęsty rytm, wiezie mnie na słynny ląd
Brazylia, Brazylia
Stacja moich snów wita mnie
To pociągi grają sambę, nawet te z najdalszych stron
A ja wciąż myślę skąd znają ją
To pociągi czują sambę, konduktorem jest Stan Getz
A Jao Gilberto węgiel sypie w piec
Semaforem rządzi Jobim, aGilberto Astrudma
Darmowy bilet, gdy śpiewam ja
Zapamiętaj te osoby, może kiedyś spotkasz je
Gdy stukot kół cię uśpi tak jak mnie
Za moim oknem co dnia mkną pociągi w strony dwie
Za szybą twarze, więc ja wpatruję się w nie
Widzę dzieci zasłuchane w rytm kolejowej samby kół
A dorośli mruczą plotki swe, a głusi mają miny złe
Bo pociągi grają sambę, nawet te z najdalszych stron
A ja wciąż myślę skąd znają ją
To pociągi czują sambę, nawet te z najdalszych stron
A ja wciąż myślę skąd znają ją...
Jerzy Filar
I przyjdzie wytrzeźwieć z wielkich miłości
Jacek Cygan
Ile razy przechylałeś szklanki czasu
Ile razy pożar w głowie trwał ❓
I plany, że o rany, i w każdym słowie żar
Kto tego nie zna przespał czas
Serca w górę, rośnie puls
Grają, czujesz ❓ Topi się mózg
I znowu żywioły łaszą się
No, co ty, stary, boisz się ❓
Pamiętasz nas? Tyle lat
Jak on mógł ❓ Niech to szlag
A o niej nic nie mów mi, lepiej pij
I przyjdzie wytrzeźwieć z wielkich miłości
I przyjdzie wytrzeźwieć z kumpli i snów
I przyjdzie wytrzeźwieć - byle nie już
Ile razy przechylałeś szklanki czasu
Ile razy pożar w głowie trwał ❓
Co tak spokojnie patrzysz
Jakbym ci pamięć skradł ❓
To nie przechodzi z biegiem lat
Mówisz mi, że tracisz głowę
To już znam - lepiej milcz
Nic u ciebie nie jest nowe
Ani wdzięk, ani styl
Chcesz mieć głowę - idź po lód
Ja nie mogę łgać jak z nut
Chcesz się bawić, baw się sam
Mam po uszy twych faux pas
Mówisz mi, że tracisz zmysły
Co za błąd, co za pech
Jeśli tak nasz układ mglisty
Chociaż raz bądź jak men
Cóż tam zmysły - znam je, znam
Nie ma serca, padł twój plan
To za mało dziś, że chcesz
Kto cię poznał, jest na nie
Nim weźmiesz mnie w ramiona
Sprawdź, czy to żart, czy miłość
Czy stara gra skończona
Czy już się nam przeżyło fair play
Bo jeśli tak, to nie mam szans
A jeśli nie, to wybacz - nudzi mnie twoja gra
Mówisz mi, że tracisz siły
Że twój błąd, że ci żal
Dziwna rzecz - w tym jesteś miły
Mały plus, coś na tak
Chcesz mnie wzruszyć - znów ci źle
To twój podstęp, czar i blef
Sam się gubisz, gubisz nas
Kto tu kocha, kto tu gra?
Nasze kłótnie tak okrutne
Jakbyś z diabłem miał pakt
Zamiast łzy nagrodzić futrem
Robisz miny aż strach
Pod twoim wzrokiem pęka dzban
Ktoś się pomylił w Studio One
Czajnik fałszuje, lustro też
Znów do herbaty sypiesz pieprz
Sądny dzień
Nasza cisza wprost z afisza
Oficjalna jak bank
Kto o cichych dniach nie słyszał
Życie zna à la carte
Nawet talerze kończą się
Gdzie może leżeć coś na sen
Ja się założę - nie wiesz sam
O co tym razem poszło nam
Nim weźmiesz mnie w ramiona
Rzuć swoją złość za siebie
Sprawdź, co to znaczy "żona"
W twym supermęskim niebie
Czy tam jest jeszcze parę takich spraw
Dla których w końcu warto mimo burz
Mimo lat być nad
Nasze kłótnie bardzo smutne
Już nie starcza im sił
Bałamutnie drzemkę utniesz
Wiem - co złe to nie ty
Już jesteś skory razem jeść
Tylko "przepraszam" wpadło gdzieś
Może za szafę lub pod szkło
Może na serca twego dno
Zdzisława Sośnicka i Zbigniew Wodecki
Życie jest natchnieniem
Diana Ross i Julio Iglesias - All of you
Jacek Cygan
Kto nigdy nie był lżejszy niż śnieg
W obłokach sam nie bujał, bo grzech
I zamiast słowa "chcę" robił gest niezbyt dla dam
Cóż, chyba go znam
Kto życie swoje przespał na wznak
Z kimś obcym, bo wypadło mu tak
Nawet raz czy dwa podniósł głos
Lecz i tak przegrał los
Niechaj wie, że swój raj w rękach ma
Życie jest natchnieniem, gdy chcesz
Życie to jest blask, lub wieczny cień
Musisz tylko płomyk z siebie dać
A rozbłyśnie tak, że w zachwyt wprawi świat
Życie jest natchnieniem, gdy chcesz
Mostem twych uniesień, hen, na brzeg
Zerwij się, czas wzburzyć krew
Pomyśl, tylu jest nade mną
Po co robić im przyjemność
Po co wkładać tę nijakość na twarz
W nadziei, że nikt nie pozna nas
A czas, jak pilny stróż zatrze ślad
To ktoś inny, nie ja, czy można żyć tak
Zbyt mało jest dobrych dni
By ślepo wierzyć, że tak musi być
Kalendarz wyrzuć w kąt, listy spal
Tysiąc róż znów tu rzuć, sypiaj w bzach
W sklepie nuć, świat jest twój
Życie jest natchnieniem, gdy chcesz
Mostem twych uniesień, hen na brzeg
Każdy w sobie ma tę dziwną moc
Niezmienialne już się zmienia
Twe marzenia też chcą żyć
Życie jest natchnieniem, gdy chcesz
Życie to jest blask, lub wieczny cień
Musisz tylko płomyk z siebie dać
A rozbłyśnie tak, pięknie tak, mocno tak
Życie jest natchnieniem, gdy chcesz
Mostem twych uniesień, hen na brzeg
Zerwij się, czas wzburzyć krew
A rozbłyśnie tak, pięknie tak, mocno tak
Życie jest natchnieniem...
Znów rację, rację masz
Tylko tracę czas
Nie bądź taki przykry
Modlić się do cyfry możesz sam
Twój zimny teren - wzrok
W system zmienia dom
Nigdy mnie nie zmusisz
Tych niemądrych wzruszeń wyzbyć się
Co ty z tego masz, seico zamiast psa
A gdy śnisz - alarm gra
A sentymenty, jak łódki pod wiatr
Płyną, płyną hej - a - ho, choć wyśmiane, ale czułe
A sentymenty, jak balsam, jak mgła
Nieuchwytne jak puch i kochane tyle lat
A sentymenty, jak łódki pod wiatr
Płyną, płyną hej - a - ho, choć wyśmiane, ale czułe
A sentymenty jak balsam, jak mgła
Głupie, wierne, czułe, zwiewne, ciche, wiotkie
Śmieszne, słodkie
Wiem rację, rację masz
Dziś nie można tak
Chłodne kalkulacje
Dziennik na kolację - jedz go sam
Ja nie chcę z życia brać
Tych wielkich, ważnych spraw
Nigdy się nie zmuszę
Mych niemądrych wzruszeń wyzbyć się
Możesz sobie kpić, grozić, nawet pić
Wiem, co wart ten twój świat
A sentymenty, jak łódki pod wiatr
Płyną, płyną hej - a - ho, choć wyśmiane, ale czułe
A sentymenty, jak balsam, jak mgła
Nieuchwytne jak puch i kochane tyle lat
A sentymenty, jak łódki pod wiatr
Płyną, płyną hej - a - ho, choć wyśmiane, ale czułe
A sentymenty jak balsam, jak mgła
Nieuchwytne jak puch i kochane tyle lat
Stałam w blasku pięknych pań
Myśląc, że na ciebie czas
Nagle wielki bukiet róż zjawił się
Ktoś przez salę dał mi znak
Kartka, na niej kilka zda
Żegnaj i nie szukaj mnie, chcę być sam
Ile gorzkich łez kosztował mnie ten wieczór
Pytający wzrok zdradzanych żon, z zemstą w rzeszy
Miłość i gniew tak samo płoną
Mają tę moc, co sprawia ból
Byłam prawie w niebie i nagle lot na dno
Chyba ktoś zaprosił zło
Miłość i gniew tak samo płoną
Mają tę moc, co serce rwie
Kilka łez na szybie, za oknem deszczu mrok
Jakby żal po dniu
Ile potem przeszło lat
Ile przekleństw, słów na wiatr
Tkliwość i najdziksza złość w parze szły
Serce było w stanie gryźć
Pamięć chciała pisać list
Nurty dwa, bieguny dwa, niosły mnie
W twym pokoju kurz zatrzymał czas i zapach
Gdy oszukam gniew, przychodzę tam, liczę lata
Nad głową miałam ogrom pustych sal
Kelnerów balet ciągle trwał – wydłużał czas
I nagle cud – do bólu bliski głos
Hello, nie wracajmy już do trosk
Od niechcenia czuły gest
Od niechcenia dotyk ust
Nie wracajmy we wspomnienia
Taki powrót wzbija kurz
Od niechcenia uścisk rąk
Ten niedbale dbały ruch
Nie okradaj już z tajemnic naszych ust
Nad głową czarny pająk zgięty w pół
Serwetą białą cień twój starł i resztki słów
Siedziałam znów samotna jak co noc
Hello, nie wracajmy już do trosk
Od niechcenia czuły gest
Od niechcenia dotyk ust
Jednak byłeś, wiem, że byłeś
Jak zapach ciemnych róż
Oni nie chcą widzieć cię
Nawet szatniarz chowa wzrok
Lecz byłeś - ja we włosach mam twój głos
Hello, nie wracajmy już do trosk
Od niechcenia czuły gest
Od niechcenia dotyk ust
Nie wracajmy we wspomnienia
Taki powrót wzbija kurz
Od niechcenia uścisk rąk
Ten niedbale dbały ruch
Nie zostawiaj bez nadziei naszych ust
List nie traci ciepła przez tysiące mil
Choć nie każda dłoń czuje to
List jak łyk powietrza do spragnionych drzwi
Kto dziś oprócz mnie dostał go
I myślę o tych ludziach za oceanem dni
Gdy nie ma kto ostudzić ich tęsknoty chwil
Znów na skrzydłach wspomnień przez tysiące mil
Noc i rozmów żar i temat mit
Gdy porwie cię nostalgia
Zatarga jak wiatr drzewem
Ja twoją cichą skargę pomogę nieść
Gdy porwie cię nostalgia
W najczulszy punkt uderzy
Jak noc na miasto spadnie – nie poddaj się
Gwar gorących rozmów – wrócę, wierzysz mi
Tak, choć moje „tak” – przez łzy
List nie traci ciepła przez tysiące mil
Choć nie każda dłoń czuje to
W dniach, gdy jak powietrza tak brakuje go
Złość na cały świat, bezsilna złość
Niech sobie więdnie Wiedeń wśród porcelany z mgły
Czemu mi zabrał ciebie, nie odpowie nikt
Złość na Antypody, Los Angeles - los
Wiem – u ciebie znów bezsenna noc
Gdy porwie cię nostalgia
Zatarga jak wiatr drzewem
Ja twoją cichą skargę pomogę nieść
Gdy porwie cię nostalgia
Niech ci się przyśni Eden
Tak bliski, choć odległy jak wiek
Gdy porwie cię nostalgia
Gdy nagle mosty zerwie
Ja twoją cichą skargę pomogę nieść
Gdy porwie cię nostalgia
W najczulszy punkt uderzy
Jak noc na miasto spadnie – nie poddaj się
Jutro już będzie lżej
Dziwny kraj rozciąga się
Tam, gdzie lśni dłoni twoich biel
Żyje w nim - spójrz - to co będzie
I to, co zastygło, jak wosk
W niezmienny kształt minionych dni
Gdybyś znał treść tych map
Nurty rzek, granie skał
Tam, gdzie zło jak sęp opada w dół
Ach, gdybyś znał złoża łez
Strefy burz, prądy złe
Co byś dał, by znać dłoni skarb
Twój skarb
Wyspy miłości, jak z mgły
Gdzie wszystko najprościej się śni
Lecz drogę tam okrywa cień
Dziwny kraj rozciąga się
Tam, gdzie lśni dłoni twoich biel
Chronisz go, gdy obawa podsuwa ci myśl
Że ktoś chce tam wplątać złe dni
Jak czarną nić w przeznaczeń sieć
Ufasz liniom rąk i myślisz, nie
Nie mogą tak zdradzić mnie
Uwierz mi, nie znasz ich
Tej jednej, co jak szpieg, co skończyć wie
Już czas, już czas
Ogarnia nas wizja nowych światów, nowa gra
Gdzie syntetyczne dni stworzą zimny raj
Wielki krąg planet jak mgła cię otoczy, a ty
Wymienisz sztuczną pamięć i twarz, zaczniesz żyć
I będzie trwać walka o twe serce, każdą myśl
I o to, byś był sam - chłodny "superja"
Jeśli chcesz tego, to o czym tak marzysz co noc
Co tak cię pcha do ludzi, do ciepła ich rąk ❓
Człowiek nie jest sam, człowiek nie jest sam
Choć na krańcu nadziei by stał
Choćby żył tak, jak wyspa wśród fal
Człowiek nie jest sam, człowiek nie jest sam
Nagle spotka drugiego i wie, że jego dno to raj
Zbij ten klosz, w który ubrać cię chcą
I krzyknij im - nie ❗❗❗
Człowiek nie jest sam, człowiek nie jest sam
Choć na krańcu nadziei by stał
Choćby żył tak, jak wyspa wśród fal
Człowiek nie jest sam
Tak dobrze znam siłę prostych marzeń, gdy jest źle
Gdy każdej ceny wart miraż nowych dni
Oddać chcesz wszystko, czy chcesz w zamian miłość ze szkła
Czy chociaż łzy zostaną, gdy przyśni się żal ❓
Budzi się dzień wyrwany ze snu
Ciszy choć łyk, bezcennej jak ślub
Nim wtargnie, jak co rano
Bezlitosny życia gwar
Coś twojego, choćby chwilę niechaj trwa
Budzi się dzień wyrwany ze snu
Szmery u drzwi, rozgadał się klucz
Nim porwie cię ten chaos
Bystry nurt tych samych spraw
Nim zapomnisz, nim się zgubisz
Spójrz na świat
Nie będzie dnia bez strat, gdy w sercach tyle szkła
Nie będzie dnia bez łez, gdy dłonie pali gniew
Nie będzie dnia bez strat, bez kłamstwa i bez zła
Tak trudno żyć pod wiatr i bronić swego ja
Toczy się dzień, pod górę i w dół
Świadkiem dla nóg, milczeniem dla ust
Kto czoło ponad domy, ponad dachy wznosić chce
Czasem kończy w czterech ścianach, Bóg wie gdzie
Znasz już ten świat, ulice i dni
Drogi twej szmat, pociągi bez szyn
Nim rzuci cię o skały ten niewinny losu bieg
Spróbuj stanąć, może zgadniesz czego chcesz
Nie będzie dnia bez strat...
Chyli się dzień do kresu, do snu
Spokój na twarz, poduszki bez tchu
Nim jutro znów za wcześnie
Przerwie ciszę życia gwar
Coś twojego, choćby we śnie, niechaj trwa
Północ
Sen w ukłonach się łamie
Wszechpotężna jest pamięć
Gdy wstępuje na tron
Na jej twarzy
Kochanek-czas zostawił swój ślad
Szuka winnych w księgach lat
Pamięć
Jak okrutnie nie kłamie
Gdy przesuwa przed nami
To, co sprawia nam ból
Gdy bezsenność
Rozciąga ponad noce i dnie
W gorzką przeszłość posłów śle
Oto jestem pierwszą łzą
Co płynie w głąb i boli
Oto jestem
Nieprzytomnym gestem
Złym snem i resztką woli
Przerwij
Moje noce koszmarów
Jeśli pamięć jest karą
Czemu weszła w nasz dom
Jeśli błądzi
Co noc po drogach smutku i zła
Co tu znajdzie? Kilka dat
Oto drży od rozmów stu
Przyjaciół śmiech łagodny
Lecz oto lęk
Biegnę przez mrok i zamieć
Zdradzona, zła i sama
Pamięć
Wciąż osłania i rani
Zawsze wierna jak kamień
Zawsze czuła jak mgła
Zgodny taniec
W przedświcie krążą pamięć i wiatr
Spójrz za siebie - żyć już czas