Piosenka o księżycu z Alabamy - Brecht - Osiecka


Joanna Lewandowska - Lotte Lenya 👉👉👉
Piosenka o księżycu z Alabamy - Alabama Song

Bertolt Brecht - Agnieszka Osiecka

Ach ludzie raz dwa
Gdzie tu jest jakiś bar
Normalnie bar, normalnie bar
Potrzebny nam byle jaki bar
Żeby można w nim whisky chlać i gin
Inaczej tylko grób, inaczej tylko grób
Inaczej, inaczej - inaczej tylko grób

Księżycu z Alabamy
Żegnamy cię – bye, bye
Choć żal nam naszej mamy
Ten kto ma whisky
Ten wszystko ma...

Ach ludzie raz dwa
Gdzie tu jest jakiś chłop
Normalnie chłop, normalnie chłop
Potrzebny nam pierwszy lepszy chłop
Żeby fason miał, żeby bulić chciał
Inaczej tylko grób...

Księżycu z Alabamy
Żegnamy cię – bye, bye
Choć żal nam naszej mamy
Ten kto ma whisky
Ten wszystko ma...

Ach ludzie raz dwa
Gdzie tu jest jakiś szmal
Normalny szmal, normalny szmal
Potrzebny nam jakiś gruby szmal
Żeby z życia mieć to co można chcieć
Inaczej tylko grób...

Księżycu z Alabamy
Żegnamy cię – bye, bye
Choć żal nam naszej mamy
Ten kto ma whisky
Ten wszystko ma...

Kurt Weill - Kompozytor  👉👉👉



Ballada o guziku - Brecht -Stiller


Elżbieta Wojnowska
Ballada o guziku

Bertolt Brecht - Robert Stiller


Przychodzi do mnie pokraka
I pyta, raczej nieśmiało
Czy dziewczyna jak płomień
Pokocha takiego biedaka
Więc ja mu mówię, że to się zdarzało
Czemu nie?

Tylko urwę ci guzik, o tak
I niech los ci wróżebny da znak
Jeśli guzik upadnie dziurkami do góry
To żałosne okażą się w skutkach konkury
Bo może jesteś pechowy

Rzucam guzik, a on na to wrzaśnie
Ale przecież te dziurki są zawsze na wylot
A ja odpowiadam - no właśnie

Los będzie zawsze przeciwko tobie
Po stronie kurwy i łotra stać
Więc jeśli te szanse, idioto, straciłeś obie
To guzik, to nie licz na miłość i płać

Przychodzi do mnie idiota
I pyta, czy wspólnik lub krewny
Nie spróbują mu wydrzeć
Dobrego imienia czy złota
Więc ja mu mówię, że fakt jest niepewny
Czemu nie?

Tylko urwę ci guzik, o tak
I niech los ci wróżebny da znak
Jeśli guzik upadnie dziurkami do góry
Bez skrupułów obedrą cię obaj ze skóry
Bo może jesteś pechowy

Rzucam guzik, a on na to wrzaśnie...

Los będzie zawsze przeciwko tobie...

Przychodzi do mnie skrzywdzony
I wykrzykuje gniewnie
Och, bandyci, czy sąd mi użyczy
Przed nimi ochrony?
Więc ja mu mówię - no pewnie, no pewnie
Czemu nie?

Tylko urwę ci guzik, o tak
I niech los ci wróżebny da znak
Jeśli guzik upadnie dziurkami do góry
To sąd cię tym głębiej wpakuje do dziury
Bo może jesteś pechowy

Rzucam guzik, a tamten wrzaśnie
Ale przecież te dziurki są zawsze na wylot
A ja odpowiadam - no właśnie

Los będzie zawsze przeciwko tobie
Po stronie kurwy i łotra stać
Więc jeśli te szanse, biedaku, straciłeś obie
To guzik, to nie licz na prawo i płać

Fot. B. Brecht, R. Stiller, E. Wojnowska

Janusz Tylman (kompozytor) 👉👉👉

Pieśń o chmurze nocą - Brecht - Stiller


Elżbieta Wojnowska
Pieśń o chmurze nocą

Bertolt Brecht - Robert Stiller


Moje serce jest mroczne jak chmura nocą
I miejsca nie zagrzewa, och ty
Te chmury wzbite nad pola i drzewa
I ani wiedzące po co
Tylko przestwór szeroki je owiewa

Moje serce jest dzikie jak chmura nocą
I błędne z tęsknoty, och ty
Pragnąca być całym niebem, nie chmurą
I ani wiedząca po co
Chmura nocą jest sam na sam z wichurą...

Ballada o piekielnej Lili - Brecht - Stiller


Elżbieta Wojnowska - Songi Brechta
Ballada o piekielnej Lili (utwór 7)
Lotte Lenya - Die Ballade von der Hollenlili

Bertolt Brecht - Robert Stiller


Ja się będę piekła w piekle
A ty przekonanie miej
Że się gęś zakłada wściekle
Spiecze bard
ziej czy też mniej
Ja się będę piekła w piekle
A ty przekonanie miej
Tak czy siak

Dla mnie jutro nie istnieje
Z jutra ja się grubo śmieję
Jutro niechaj trafi szlag
Jutro to możecie mnie

Rada na jutro to nie rada
Co dziś kto zrobił
Nad tym jutro biada
I od tego w końcu pójdzie w piach
Mała strata, krótki strach
A jutro to możecie mnie

Ale jeśli wam się zdaje
Że zbyt wielki z was mam zysk
I że się tym człek zbyt naje
To wprost jakby strzelił w pysk
Bo już się tym człek zbyt naje
To już tylko strzelić w pysk
Ale jeśli wam się zdaje
Że zbyt wielki z was mam zysk
To jest tak

Że mam gdzieś czyjeś życie
Już od jutra zapewnicie
Jutro niech was trafi szlag
Jutro to możecie mnie

Rada na jutro to nie rada...

Jak podliczę koszta własne
Gdy pod boski pójdę sąd
To nie będzie takie jasne
Czy mnie wtrącą w piekła swąd
To nie będzie takie jasne
Kto z was pójdzie w piekła swąd
Jak podliczę koszta własne
Gdy pod boski pójdę sąd
A i tak

Dziś jest dzisiaj a nie jutro
Jutro to ja kupię futro
Jutro niech mnie trafi szlag
Jutro to możecie mnie

Rada na jutro to nie rada...

Fot.1 Bertolt Brecht, Fot. 4 Kurt Weill (kompozytor)

Ballada o seksualnej zależności - Brecht-Stiller


Elżbieta Wojnowska - Songi Brechta
Ballada o seksualnej zależności (utwór 6)
Lotte Lenya - Die Ballade von der sexuellen Hörigkeit


Bertolt Brecht - Robert Stiller

Taki to szatan, że się wszyscy trzęsą
Rzeźnik to on, a wszystko inne - mięso
Najgorszy pies i alfons też niesłaby
A jego kto nareszcie zgnoi - baby
Bo można sobie nie chcieć albo chcieć
I tak co chce to z chłopem zrobi płeć

Nie zważa co tam kodeks karny, albo ksiądz
Nie robi sobie nic ze sprośnych żądz
Wie, że kto ujrzał babę ten już wpadł
Więc ma dla dziwek tylko drąg i bat
Powtarza sobie wciąż: jakie to głupie
A przyjdzie noc i leży już na dupie

Widzieli już jak drugi ledwo zipie
Jak się najtęższy mózg pogrąża w cipie
I klęli się, że to najgłupszy dwór wie
A komu dali się pogrzebać - kurwie
Bo można sobie nie chcieć albo chcieć
I tak co chce to z chłopem zrobi płeć

Ten do kościoła biega, a tamten wierzy w sąd
I przeciw babie tworzą wspólny front
Ten nie je pieprzu, ten surowych jaj
Ten nadmiar sił swych wkłada w sport lub w kraj
I widzi życia sens jedynie w grupie
A przyjdzie noc i leży znów na dupie

I stoi taki, już ma w pętli głowę
I wapno czeka w grobie już gotowe
Już oprócz stryczka nie masz dlań podrywki
I co ma ten idiota w głowie - dziwki
Bo można sobie nie chcieć albo chcieć
I tak co chce to z chłopem zrobi płeć

Już go w kawałki tną, już go ładują w kosz
I Judasz przepił już za niego grosz
Już nawet ten ledwie dyszący trup
Zrozumiał fakt, że w babie znajdzie grób
W pysk sobie pluje, sam na siebie tupie
A przyjdzie noc i leży znów na dupie

Jenny Piratka... - Brecht - Stiller


Elżbieta Wojnowska
Jenny Piratka, czyli marzenia pomywaczki
Lotte Lenya - Seeräuberjenny (Pirate Jenny)

Bertolt Brecht - Robert Stiller


Moi państwo, widzicie jak kufle tu zmywam
I łóżka w numerach wam ścielę
I dajecie mi napiwki
Oglądając po całych dniach ten parszywy hotel
I na mnie ten parszywy łach
Ale wiecie o mnie tak niewiele

Aż raz w porcie wieczorem będzie krzyk
Spytacie - co to za krzyk w porcie
Czy to jakiś znak
I ktoś widząc jak z uśmiechem zmywam kufle
Spyta - co ją rozśmieszyło tak

A tu okręt o siedmiu żaglach i czterdziestu armatach
Podpłynął pod brzeg

Ktoś powie, idź wycieraj kufle, moje dziecko
I może mi pensa da
I wezmę tego pensa i pójdę wam łóżka słać
Ale nikt z was nie będzie w nich tej nocy spać
Ani wiedzieć jeszcze nie, kim jestem ja...

Aż tu w porcie się zrobi zgiełk i wrzask
Co to za okropny wrzask w porcie – spyta któryś gość
I ktoś widząc, jak z uśmiechem patrzę w okno
Spyta – skąd w jej uśmiechu taka złość

Wtedy okręt o siedmiu żaglach i czterdziestu armatach
Ognia da z wszystkich dział

Moi państwo, chciałabym słyszeć wasz śmiech
Kiedy runie pierwszy dom rozbity
Całe miasto starte zostanie na miał
Tylko ten parszywy hotel będzie dalej stał
Moi państwo, chciałabym słyszeć wasz śmiech
I spytacie – kto w nim mieszka taki znakomity...
Będzie wokół hotelu tej nocy krzyk
I pytanie, czemu on też nie poszedł w gruz i dym
Aż ktoś widząc, jak wychodzić będę rankiem
Krzyknie – co? To ona mieszkała w nim?

Wtedy okręt o siedmiu żaglach Wciągnie flagę na maszt

W południe stu piratów zejdzie na brzeg
I wkroczy w te mroczne cienie
Wywloką tu wszystkich spoza wszystkich drzwi
I w kajdany zakutych przyprowadzą mi
I spytają, kto z was ma iść na stracenie...

I zapadnie cisza w porcie
Tego dnia, kiedy zapytają mnie
Kto z was umrzeć ma
A ja na to im odpowiem - wszyscy
I co spadnie głowa, to ja krzyknę – hopla

Wtedy okręt o siedmiu żaglach i czterdziestu armatach
Zabierze mnie w dal

Pieśń o Bilbao - Brecht - Stiller


Elżbieta Wojnowska - Lotte Lenya  👉👉👉
Pieśń o Bilbao - Bilbao-Song

Bertolt Brecht - Robert Stiller


Bar Billa był w Bilbao, w Bilbao, w Bilbao
Lepszej mety byś nie spotkał choćbyś pękł
Bo w nim się ubaw i rozróbę miało
Za dolara, za dolara
Jaki tylko jest na świecie śmiech i grzech
Ale gdyby wtedy państwa tam zaniosło
Nie wiem czy by w waszym guście był ten bar
Gdzie nie siądziesz wódką zlany blat
A gdzie tańczą trawa i piach
I ten rudy księżyc z dziur przez dach
A muzyczka gra co sobie sam zażyczysz za swój szmal
Joe, weź zagraj nam coś z tamtych lat

Ten księżyc nad Bilbao
Z miłości coś się miało
Ten księżyc nad Bilbao
Ten księżyc nad Bilbao
Z miłości coś się miało
Stary księżyc z Bilbao
Nie wiem, czy państwu odpowiada coś z tych lat
Ale nic piękniejszego, nic piękniejszego
Nic piękniejszego nie znał świat

Do Billa tam w Bilbao, w Bilbao, w Bilbao
Gdzieś pod koniec maja rok dziewięćset sześć
Nadzianych czterech z fliską przyjechało
Z dolarami, z dolarami
Jak już ci się zabawili, no to cześć
Ale gdyby wtedy państwa tam zaniosło
Nie wiem, czy by w waszym guście był ten bar
Gdzie nie siądziesz wódką zlany blat
A gdzie tańczą trawa i piach
I ten rudy księżyc z dziur przez dach
A ci czterej ze spluw, ładowali znowu cel i pal
Takiś pan odważny, no to wal

Ten księżyc nad Bilbao...

Dziś Billa bar w Bilbao, w Bilbao, w Bilbao
Odnowiony, nie ma żuli z żadnych łajb
I wszystko sporządniało, tutaj palma, a tam lody
Knajpa jak tysiące innych knajp
No i gdyby teraz państwa tam zaniosło
Pewnie każdy z was by to łyżką jadł
Że niby taka frajda, co?
Na parkiecie nie zgrzyta piach
Brandy też nie ta co w tamtych dniach
A muzyczka taka, żebyś się porzygał za swój szmal
Joe, weź zagraj nam coś z tamtych lat

Ten księżyc nad Bilbao
Ja mówię wprost i śmiało
Skórę się z nich zdzierało
Ten księżyc nad Bilbao
Skórę się z nich zdzierało
Stary księżyc z Bilbao
Nie wiem, czy państwu odpowiada coś z tych lat
Ale nic piękniejszego, nic piękniejszego
Nic piękniejszego nie znał świat

Pieśń o Mandalay - Brecht - Stiller


Elżbieta Wojnowska, Gisela May
Pieśń o Mandalay - Der Song von Mandelay

Bertolt Brecht - Robert Stiller


Szopa starej Godam w Mandalay
Siedem desek u zielonych mórz
To jest dopiero burdel, że aż hej
W kolejce pode drzwiami piętnastu czeka już
Na zegarek tylko patrz, i raz, i wiej
Czy to jeden chłop jest w Mandalay
Dziwki są najlepsze, psia ich mać
Grosz ostatni warto za nie dać
No i teraz wszystko byłoby w porządku
Żeby tamten w środku trochę szybszy był
Więc za spluwę i w te drzwiczki trach, trach
Bo tak czekać to już człowiek nie ma sił
Prędzej Johnny, ej, kończ już Johnny, ej
Zaśpiewajmy pieśń o Mandalay

Miłość nie liczy się
Z czasem i porą
Johnny już kończ
Bo ich diabli tam biorą
Księżyc też
Nie cały czas
Stoi nad Mandalay
Nawet on zajdzie
I nad Mandalay

Szopa starej Godam w Mandalay
Leży gdzieś na dni zielonych mórz
To był dopiero burdel, że aż hej
A teraz nawet pięciu klientów nie ma już
Nie ma już zegarka w dziurze tej
Ani chłopów, ani dziwek w Mandalay
Ach, to były dziwki, psia ich mać
Grosz ostatni warto było dać
Teraz to na świecie nie ma już porządku
I po bajzlu tym nie został ani ślad
Ani spluwy, ani drzwiczek ach, ach
Bo bez dziwek nie ma życia, co za świat
Prędzej Johnny, ej, kończ już Johnny, ej
Zaśpiewajmy pieśń o Mandalay

Miłość nie liczy się...

Fot. Gisela May, Berolt Brecht, Kurt Weill (kompozytor)

TUTAJ w tlumaczeniu W. Młynarskiego

Ludzie - Bolesław Leśmian


Elżbieta Wojnowska
Ludzie

Bolesław Leśmian


Szli tędy ludzie biedni, prości, —
Bez przeznaczenia, bez przyszłości.
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Szli niepotrzebni, nieprzytomni, —
Kto ich zobaczy — ten zapomni.
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Szli ubogiego brzegiem cienia, —
I nikt nie stwierdził ich istnienia.
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Śpiewali skargę byle jaką
I umierali jako tako...
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Już ich nie widzę i nie słyszę, —
Lubię trwającą po nich ciszę.
Widziałem ją, słyszałem ją!...

(Napój cienisty, cykl Postacie, 1936)

Z malarstwa niedzielnego - Leszek A. Moczulski


Elżbieta Wojnowska
Z malarstwa niedzielnego

Leszek Aleksander Moczulski

Ona stwarza drzewo
Z jednego, niepozornego liścia
Domyśla się coraz bardziej rozkwitłych gałęzi
Przywołuje ptaki z niczego
Gdzie skulone, zmarznięte zimują
Przed ludzkim nazbyt natarczywym wzrokiem

Wody napełnia wodą
Wyprowadza pierwszy promień światła
Z ciemności, które wypełniają wszystko
Wnętrze stołu, wnętrze świecy
Wnętrze ognia
Jeszcze żaden przedmiot nas nie boli

Maluje spóźnioną radość
W wyciągniętych rękach dzieci
Dzieci sprzed ostatniej wojny
Wojny, co do której ona się rozmyśliła
Mimo że już przygotowała pędzel z kolorową farbą
I rosnące w oczach przerażenie

Mur - Tadeusz Różewicz


Elżbieta Wojnowska

Tadeusz Różewicz - Mur
(poemat otwarty, część IV)


Przez ten mur który
budowaliśmy razem
z dnia na dzień
dorzucając słowo
do milczenia
przez ten mur
przebić się nie możemy

zamurowani
własnymi rękami
umieramy z pragnienia
słyszymy jak obok
porusza się to drugie

słyszymy westchnienia
wzywamy pomocy
nawet łzy uciekają
w głąb naszych ciał

Wycieczki w głąb... - Marcin Wolski


Elżbieta Wojnowska
Wycieczki w głąb własnego snu

Marcin Wolski

Wycieczki w głąb własnego snu
Miewają urok nieodparty
Zmieszany zapach białych bzów
Z życiem wesołym niczym żarty
Dlatego aż za często chcę
Znaleźć się w śnie, w prywatnym śnie

Ponad ścianami dni przegranych
Jest niebo marzeń, ósme z nieb
Więc w dzień się jakoś przemykamy
Czekamy zmroku, a we śnie

We śnie jesteśmy wielcy, piękni
Szlachetni jak diamentu błysk
We śnie potężni i pojętni
Zależy, kto ma takie sny

Miłość we śnie jest taka prosta
Sukces zdumienia w nas nie budzi
A gdy się czasem przyśni koszmar
To zawsze można się obudzić
Albo na odwrót, gdy jest źle
Z życia ucieczki szukam w śnie

I tylko z wiekiem coraz częściej
Noc przerażeniem mnie napawa
Tak samo w życiu, jak i we śnie
Śni nam się jawa...

Henryk Alber (kompozytor) 👉👉👉

Mały szary człowiek - Andrzej Bursa


Elżbieta Wojnowska
Mały szary człowiek

Andrzej Bursa


Mały szary człowiek...

Taki szary jak poniedziałek po niedzieli
Szary jak szara mysz na szarym polu
Dowolnie sortowany, magazynowany
I sprzedawany hurtownie

Mały szary człowiek...

Krążący w obiegu detalicznie
Jako jeden z detali ogromnej sumy
Identycznych detali
Detal właściwie zbędny
O wiele bardziej zbędny
Od cyfry, pod którą jest zapisany

Mały szary człowiek...
Człowiek zapłonął...
Zapłonął wielką...
Wielką miłością

Życie moje - Andrzej Bursa


Elżbieta Wojnowska
Życie moje


Andrzej Bursa


Przecież znasz wszystkie moje chwyty
wiesz kiedy będę drapać krzyczeć i rzucać się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl

życie moje…

znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie torsje
przywykłam do twoich okrucieństw
nauczyłam się śmiać z własnego trupa
znasz dobrze ten mój ostatni chwyt
znudziliśmy się sobie życie moje
życie moje... mój wrogu
cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby utrudnić mi ziewanie

Lotem - Janusz Szczepkowski


Fiesta - Lotem

Janusz Szczepkowski

Noc zapada tu szybko i nagle
Gasną światła w ostatnim już barze
Czas słodko do rana spać
Ale w górze jak skrzydło Ikara
Coś na kształt hawajskiego cygara
Gna w nowy nieznany świat

Lotem, tam i z powrotem
Ile w roku jest dni
Leci ktoś samolotem
Ktoś zakochany jak my
Lotem, tam i z powrotem
Dzień w dzień, okrągły rok
Leci ktoś samolotem
By znaleźć swój airport

Świt się budzi tu wcześniej od ptaków
Wieża daje znów sygnał do startu
Czas zapiąć porządnie pas
A ty trzymasz mnie mocno za rękę
Mówisz: "Spójrz, jak tam w dole jest pięknie
Ach, lećmy tam jeszcze raz"

Lotem, tam i z powrotem
Ile w roku jest dni
Leci ktoś samolotem
Ktoś zakochany jak my
Lotem, tam i z powrotem
Dzień w dzień, okrągły rok
Leci ktoś samolotem
By znaleźć swój airport

Na sygnale - Janusz Szczepkowski


Fiesta - Na sygnale

Janusz Szczepkowski


Jak niemodny już makijaż
Jak zeszłoroczny śnieg
Tak nie pasujesz już do mnie chłopcze
Lecz nie umiem się zatrzymać
Za tobą, chcesz czy nie
Jak na sygnale gnam

Na sygnale pędzę w świat
Na pierwsze wezwanie jak straż ogniowa
Na sygnale pędzę, gnam
Jak erka w środku dnia
Na sygnale pędzę w świat
I tylko mnie o to dziś boli głowa
Żeby zdążyć znów na czas
W to życie co dzień z fasonem wejść
Jeszcze mieć chęć z tobą być

Tak bym chciała się zatrzymać
I nieco zwolnić bieg
Odpocząć chwilę pod semaforem
Lecz ty szybko zmieniasz temat
Bo znów kłopoty masz
I potrzebujesz mnie

Na sygnale pędzę w świat
Na pierwsze wezwanie jak straż ogniowa
Na sygnale pędzę, gnam
Jak erka w środku dnia
Na sygnale pędzę w świat
I tylko mnie o to dziś boli głowa
Żeby zdążyć znów na czas
W to życie co dzień z fasonem wejść
Nie spóźniać się, jeszcze mieć chęć
Na pierwszy znak na pełen gaz z tobą iść

Dom złej dziewczyny - Janusz Szczepkowski


Fiesta, Andrzej Zaucha - Dom złej dziewczyny

Janusz Szczepkowski


Z twego domu sny przez komin ulatują ciemną nocą
A na progu sam Lucyfer ślad wyżłobił koźlą stopą
Drzwi otworzysz - złe uczynki do nóg biegną jak psy wierne
Przy kominku pragną ogrzać serca zimne, sprawki ciemne

Dom złej dziewczyny, dom złej dziewczyny
Nikt w nim niepewien dnia czy godziny
Tu się przykazań dziesięć zatraca
Tu się przychodzi i już nie wraca
Dom taki stoi przy dróg rozstaju
Jedną z nich dojdziesz wkrótce do raju
Druga, choć kręta, od pierwszej lepsza
Bo zaprowadzi prosto do piekła

Z twego domu bierze piekło złych zamiarów pełen garnek
Przy kominku siły nagle odzyskują myśli czarne
W twoich włosach złota iskra płonie, jak w Betlejem gwiazda
Jaka szkoda, że nie jesteś dobrą, tak jak jesteś ładna

Dom złej dziewczyny...

Z twego domu nikt nie wyjdzie z czystym sercem i sumieniem
Wszystko bierzesz - w zamian wiatrem karmisz puste ich kieszenie
Ale oni wciąż wracają tu na co dzień i od święta
Biedni chłopcy, co u ciebie pragną znaleźć trochę szczęścia

Dom złej dziewczyny...

Napisz list, kochanie - Janusz Szczepkowski


Bogdan Czyżewski
Napisz list, kochanie

Janusz Szczepkowski

Ostatni już list, kochanie, żegnamy się
Zostało parę minut
Semafor jak dłonie wskazuje nam cel
Gdzie niesie siwe pasmo dymu
Lecz nie martw się, proszę, nie będzie tak źle
Mam przecież ze sobą twe serce
Pamiętaj więc o mnie i kochaj wciąż mnie
Do szczęścia nie trzeba nic więcej

Napisz list, kochanie
Choćby na kolanie
Byle szybko, byle już dziś
Chcę go mieć przy sobie
Zanim się ktoś dowie
Że bez ciebie trudno mi żyć
A potem będzie ślub
Dwa lata przelecą, przelecą jak z nut
A potem będzie ślub
Dwa lata przelecą jak z nut...

Koledzy już śpią, dokoła ciemna jest noc
Gdzieś w górze gwiazdka płonie
A ja patrzę w okno, wpatruję się w mrok
I myślę, czy pamiętasz o mnie
Tu dni z kalendarza spadają jak liść
I śpiewa jak ptak w piersi serce
Pamiętaj więc o mnie i listy wciąż pisz
Do szczęścia nie trzeba nic więcej

Napisz list, kochanie...

Stary samowar - Janusz Szczepkowski


Tadeusz Woźniakowski
Stary samowar

Janusz Szczepkowski


Przewędrował raz samowar
Drogę z Tuły do Krakowa
Choć troszeczkę gdzieś zaśniedział
Co zobaczył, opowiedział
Stoi teraz na serwecie
Piękną lalą przystrojony
Lubi sobie w zimny wieczór
Pleść przeróżne nam androny

A w obłoczku jego pary
Można ujrzeć trójkę koni
Rozśpiewały się janczary
Za przygodą trójka goni
A tu stoją już dziewczyny
Jak obrazki malowane
Najpiękniejsza z Ukrainy
Panna ci się dziś dostanie

Ech, samowar, nasz samowar
Kawał świata przewędrował
Aż zatrzymał się w Krakowie
Gdzie zupełnie stracił głowę

La la la, la la la la la la...

Gdy się napił wody z Wisły
Pokrywkami zaczął dzwonić
Krakowiaka zamaszyście
Odtańcował jak Lajkonik
Ech, i co tu z takim zrobić?
Nie chce siedzieć na serwecie
Już szykuje się do drogi
Znów wędrować chce po świecie

A w obłoczku jego pary
Stare ujrzysz kamieniczki
Gdy romanse Wertyńskiego
Śpiewa sobie ze Święcickim
Ale on już wyżej patrzy
Syczy, dymi jak rakieta
Gdyby mu dołożyć pary
Pewno by nad Wawel wzleciał

Ech, samowar, nasz samowar
Kawał świata przewędrował
Znów szykuje się do drogi
Ech, i co tu z takim zrobić?

La la la, la la la la la la...

Telefon zaufania - Janusz Szczepkowski


Lucyna Owsińska
Telefon zaufania

Janusz Szczepkowski

Zatrzymałam się na nieco dłużej
By wysłuchać paru twych wynurzeń, o tak
Trzeba rozsądnie dziś umieć tracić czas
Niecierpliwie czekam na odpowiedź
Co cię gnębi, kto ci wchodzi w drogę, o tak
Pewnie cię skrzywdził znów cały świat

Pecha masz jak czarny kot
Zawziął się na ciebie los
W pracy źle i sąsiad klnie przez ścianę
A dziewczyna, którą masz
Znów wystawia cię pod wiatr
Więc ratować mam cię ja, czy tak?

Od takich spraw, jak ta
Telefon zaufania masz

Zjawiasz u mnie się jak noc po ogień
Pewny, że ci zawsze w czymś pomogę, o tak
Wciągasz mnie w morze swych niepoważnych spraw
A ja przecież nie mam serca z drewna
Sama siebie już nie jestem pewna, o tak
Skąd mam ci brać tyle dobrych rad

Kiedy wszystko jakoś gra
Znikasz z oczu mi raz dwa
Rzucasz mnie jak wiele innych dziewczyn
Ale gdy ci dadzą w kość
Kiedy masz wszystkiego dość
Wtedy do mnie tak, jak w dym lecisz

Od takich spraw, jak ta
Telefon zaufania masz

Witaj Karolino - Janusz Szczepkowski


Arianie - Witaj Karolino

Janusz Szczepkowski


Księżyc znowu nie pamięta
Czy nas jeden, czy nas dwóch
Błyszczy zimno jak moneta
Brak mu prostych słów
Księżyc w oczy nam nie patrzy
Bo na dno szklaneczki wpadł
Whisky trawą z prerii pachnie
Śpi pod siodłem wiatr

Witaj, witaj, Karolino
To do ciebie gnamy tak
Witaj, witaj, Karolino
Koń pod nami prawie padł
Witaj, witaj, Karolino
I do picia coś nam daj
Jemu wody odrobinę
A mnie z rumem czaj

Księżyc pewnie nie pamięta
Czyich oczu dziwny blask
Niby lassem nas opętał
W taki dziwny czas
Księżyc drzemie w lisiej czapie
Karolina smacznie śpi
Kot-włóczęga do drzwi drapie
Skończył się nam film

Witaj, witaj, Karolino...