Leonard Cohen - Famous Blue Raincoat
Słynny niebieski prochowiec
Maciej Zembaty
Jest czwarta nad ranem
Już kończy się grudzień
List piszę do Ciebie
Czy dobrze się czujesz?
W New Yorku jest zimno
Poza tym w porządku
Muzyka na Clinton Street
Gra na okrągło
Podobno budujesz
Swój własny dom
W głębi pustyni
Od życia nie chcesz już nic
Lecz musiałeś zachować
Wspomnienia
Tak, a Jane do dziś
Kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym, by zwiać
Lecz niełatwo jest zwiać
Gdy tu byłeś ostatnio
Wyglądałeś jak starzec
Podniszczyłeś Swój słynny
Niebieski prochowiec
Do każdego pociągu
Wychodziłeś na dworzec
Bez Swej Lili Marlene
Pojechałeś do domu
Dałeś mojej kobiecie
Swego życia
Ledwie strzęp
Nie jest już moją żoną
I Twoją
Też nie
Ciągle widzę Cię
Z różą w zębach, choć wiem
Że to tani był greps
Lecz spodobał się Jane
Jane pozdrawia Cię też
Cóż mam Ci powiedzieć
Mój Bracie, mój Kacie?
Sam nie wiem, czy pisać
Czy nie...
Brakuje mi Ciebie
Przebaczam od siebie
To dobrze, żeś w drogę
Mi wszedł
A może byś
Tak tutaj wpadł
Do mnie
Lub do Jane
Pomyśl
Twój wróg sypia twardo
A żona
Nudzi się
Więc dziękuję Ci, że
Wypędziłeś jej z oczu ten żal
Ja myślałem, że musi być tak
Nie starałem się więc
Tak, a Jane do dziś
Kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym by zwiać
Z poważaniem
Leonard Cohen
Śpiewają:
Maciej Zembaty
Krzysztof Krawczyk, Lora Szafran
👉TUTAJ w przekładzie Romana Kołakowskiego
Słynny niebieski prochowiec
Maciej Zembaty
Jest czwarta nad ranem
Już kończy się grudzień
List piszę do Ciebie
Czy dobrze się czujesz?
W New Yorku jest zimno
Poza tym w porządku
Muzyka na Clinton Street
Gra na okrągło
Podobno budujesz
Swój własny dom
W głębi pustyni
Od życia nie chcesz już nic
Lecz musiałeś zachować
Wspomnienia
Tak, a Jane do dziś
Kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym, by zwiać
Lecz niełatwo jest zwiać
Gdy tu byłeś ostatnio
Wyglądałeś jak starzec
Podniszczyłeś Swój słynny
Niebieski prochowiec
Do każdego pociągu
Wychodziłeś na dworzec
Bez Swej Lili Marlene
Pojechałeś do domu
Dałeś mojej kobiecie
Swego życia
Ledwie strzęp
Nie jest już moją żoną
I Twoją
Też nie
Ciągle widzę Cię
Z różą w zębach, choć wiem
Że to tani był greps
Lecz spodobał się Jane
Jane pozdrawia Cię też
Cóż mam Ci powiedzieć
Mój Bracie, mój Kacie?
Sam nie wiem, czy pisać
Czy nie...
Brakuje mi Ciebie
Przebaczam od siebie
To dobrze, żeś w drogę
Mi wszedł
A może byś
Tak tutaj wpadł
Do mnie
Lub do Jane
Pomyśl
Twój wróg sypia twardo
A żona
Nudzi się
Więc dziękuję Ci, że
Wypędziłeś jej z oczu ten żal
Ja myślałem, że musi być tak
Nie starałem się więc
Tak, a Jane do dziś
Kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym by zwiać
Z poważaniem
Leonard Cohen
Śpiewają:
Maciej Zembaty
Krzysztof Krawczyk, Lora Szafran
👉TUTAJ w przekładzie Romana Kołakowskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz