O góralu z Montrealu - Wojciech Młynarski
Jan Kobuszewski
O góralu z Montrealu
Wojciech Młynarski
Posłuchajta ludzie pieśni pełnych żalu
O bidnym góralu z miasta Montrealu
Chodzę sobie bez te asfaltowe turnie
Zyć juz mi się nie kce i poglondom chmurnie
Bo gdzie się nie ruse sercem mojem targa
I rozdziro duse zalośliwa skarga
Losie, losie dobry spraw
Zebyk znalozł tako squaw
Znacy sie zonę
Co by się nadała...
Do tych, juhu, spraw
Znacy sie na kobite
Dla niej zaroz mógłbyk wpław
Pod Niagaro przebyć staw
Ino ty to, dobry losie, spraw
Stoje sobie na outsajdzie
Znacy sie na zywnontrz
Myślę, czy sie tako znajdzie
Stoje sobie na kornerze
Że jo spotkam szczerze wierzę
Siadom w subway albo w bus
I rozglondom sie na raz
Potem skace se na scotch
Znaczy sie na whisky
Bo mi zbiro sie na, juhu, płac
Losie, losie dobry spraw
Zebyk znalozł tako squaw
Co by się nadała...
Do tych spraw
Wpadnę w przyszłym roku
Do Nowygo Targu
Moze która panna
Pojmie mojo skargę
Moze mnie zrozumi
Przytuli do serca
Boleść pojąć umie
Co mnie skroś przewierca
A na razie górol chodzi niescęśliwy
I ta pieśń ponuro wciąż mu z ust wypływo
Losie, losie dobry spraw
Zebyk znalozł tako squaw
Co by się nadała...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz