Automobil - Janusz Słowikowski


Tadeusz Woźniakowski
Automobil

Janusz Słowikowski

Stare dzieje jak z dawnej powieści
Kiedy z hukiem mijając dorożkę
Automobil pojawił się w mieście
I zatrąbił na środku Marszałkowskiej

Policmajster pod murem stał blady
Jak bumaga z powiestką sądową
Sklepikarze zaś weszli pod lady
I kopiejki liczyli nerwowo

Trwoga padła na żywy inwentarz
Mdlały babcie i podniósł się wrzask
Tylko z okiem patrzyły dziewczęta
I już skrycie marzyły, by raz...

Automobilem, automobilem
Pojechać choćby cztery mile
Chociaż na chwilę zostawić wszystko
Z bardzo odważnym automobilistą

Może być gruby, może być niski
Miewać podagry albo zadyszki
Może być stary, może być młody
Byleby tylko miał ten automobil

Automobilem, automobilem
Wjedzie do serca jak motylek
Znajdzie tu garaż i cichą przystań
Ach, wytęskniony automobilista

Samochody i tamte zwyczaje
Dziś wydają się śmieszne i proste
Najspokojniej przechodnie przystają
Zamyśleni na środku Marszałkowskiej

Milicjanci wręczają mandaty
Na pamiątkę codziennych wykroczeń
A nad miastem - z trabantów i fiatów
Spalinowy, niebieski obłoczek

I na odgłos łomotu syrenki
Nikt nie mdleje i nie drży jak liść
Tylko refren tej starej piosenki
Niezmieniony pozostał do dziś...

Automobilem, automobilem
Pojechać choćby cztery mile
Chociaż na chwilę zostawić wszystko
Z bardzo odważnym automobilistą

Może być gruby, może być niski
Miewać podagry albo zadyszki
Może być stary, może być młody
Byleby tylko miał tego Fiata 125p

Automobilem, automobilem
Wjedzie do serca jak motylek
Znajdzie tu garaż i cichą przystań
Ach, wytęskniony, ach, wytęskniony
Ach, wytęskniony automobilista

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz