![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf8dtZt3zGsFnAnut_nzklDy8wl-GeBi2evYA-XGH3SnN14ZVpakJtBAOMOcAY5aUNNe4Na03QWWy1HB8QFwUZhkFX1yWhimZo7jetjYWU0010Qa_PzA0EycOu-kO2ka9Y3OQY9v7zPBg/w276-h400/ea55.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuKG7oTPernuKyBJzdbTkU2lby_53Ir0FGT58_VMIZaIelzDWm2DWyKheBrhJLnlUuzFIgkaGLG1x6LCgzlm8sMvF-bLPAv32lA4VSN76EYu5Kua74KDJ1LPFyXfvbffWAQ_z36rs7uwI/w266-h400/ae.jpg)
Kamień drażniący ciszą
Andrzej Poniedzielski
Kamień, drażniący ciszą
Serca niewyjawieniem
Trud odsłonięcia wnętrza
Zmienia go w dwa kamienie
Chodzimy tak po tym życiu
W rozum średnio zamożni
Zuchwali aż po "Dzień dobry"
Już przy "Dzień dobry" - ostrożni
Wypatrujemy barwnych plam
Na niebie szaro-ubogim
Łowcy motyli w czapkach na bakier
Znów cel wyblakły w pół drogi
Patrzymy w swoją nową stronę
Jak gdyby nic się nie stało
Najgorzej, że trzeba od nowa
Wrony malować na biało
I może kiedyś, później
Gdzieś tam przy końcu drogi
Naturalnością rzeczy zdumieni
Spojrzymy wreszcie pod nogi
Kamień drażniący ciszą...
Klękniemy przed starą kaplicą
Dobrych rad i ostrzeżeń
I chyba będziemy się modlić
Trochę za długo i nieszczerze
I może kiedyś, później
Gdzieś tam przy końcu drogi
Naturalnością rzeczy zdumieni
Spojrzymy wreszcie pod nogi
Elżbieta Adamiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz