Siedzę w oknie, patrzę w dal - Wojciech Młynarski

Wojciech Młynarski
Siedzę w oknie, patrzę w dal
(dumka)

Siedzę w oknie, patrzę w dal
i ocienia moje lica
taki niewymowny żal,
taka straszna osmętnica
na rozpaczy czarnej dno
pcha tęsknota mnie, panowie
za kim to, ach za kim to?
Niechaj dumka ta odpowie.

Choć pożółkły pisma te,
w których było twoje zdjęcie
ja cię nie zapomnę, nie
pełny półinteligencie,
do dedukcji miałeś dryg
a gdym rzecz przedkładał swoją
możeś mnie nie pojął w mig,
aleś w końcu jakoś pojął.

Wieczne pióro raz po raz
aż furczało w twej rączuchnie
zatwierdzając pieśń dla mas...
i drób z ryb... i ciemną kuchnię.
Wartko z tobą biegła wstecz
konferencja czy narada
straszne bzdury plotłeś, lecz
mogłem z tobą się dogadać.

Przeto klnąc na marny los
obraz twój wspominam w kółko
ten kartoflowaty nos
i to słodkie, niskie czółko
i przyjazne słowa twe:
siądę, wicie i pomyślę...
darmo, darmo szukam cię
czy w kulturze, czy w przemyśle.

Marzy mi się chwila, gdy
w dłonie me twą dłoń pochwycę,
czyś już całkiem wymarł mi?
czyś wyjechał za granicę?
Prosi wielka, jasna łza
co się w oko moje wciska:
wróć kochany znowu na
odpowiednie stanowiska!

Bo się zrobił taki czas
że cię trzeba nad pojęcie,
wracaj do nas, ratuj nas
pełny półinteligencie,
bo się strasznie pienią mi
łypiąc znad herbaty plujki
ćwiartki i szesnastki i
czy ja wiem? Trzydziestodwójki...

1986

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz