Pali się - Jan Brzechwa


Michał Bajor - Pali się

Jan Brzechwa

Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,
Po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wieży strażak zasnął i chrapie,
W dole, pod wieżą, gapią się gapie.

Mucha strażaka ugryzła srodze,
Podskoczył strażak na jednej nodze,
Spogląda - w gapie w dole zebrali się,
Wkoło rozejrzał się - o rety! Pali się!

Pożar widoczny, tak jak na dłoni!
Złapał za sznurek, na alarm dzwoni!
- Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
- Dom się zapalił na Julianowie!

Z łóżek strażacy szybko zerwali się -
Pali się❗
Pali się❗❗
Pali się❗❗❗
Pali się❗❗❗❗

Fryzjer zobaczył łunę z oddali:
- Co to się pali? Gdzie to się pali?
- Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja?
Czy też w Alei Pierwszego Maja?
Może spółdzielnia? Może piekarnia?

Łuna już całe niebo ogarnia”.

Wstali strażacy, szybko ubrali się.
Pali się❗
Pali się❗❗
Pali się❗❗❗
Pali się❗❗❗❗

Wyszli na balkon sędzia z sędziną,
Doktor, choć mocno spał pod pierzyną,
Wybiegł i patrzy z poważną miną.

Z okna wychylił głowę mierniczy,
A już profesor z przeciwka krzyczy:

Dom cały w ogniu, zaraz zawali się
Pali się, wali, dom pali się
- Obywatele! Wiadra przynieście!
Wszyscy na rynek! Pali się w mieście,
Dom cały w ogniu, zaraz zawali się!
Pali się❗
Pali się❗❗
Pali się❗❗❗
Pali się❗❗❗❗

Biegną już ludzie z szybkością wielką:
Więc nauczyciel z nauczycielką,
Fryzjer, sekretarz, telegrafista,
No i milicjant, rzecz oczywista.

Straż jest gotowa w ciągu minuty,
Konia prowadzą - koń nie podkuty!
Trzeba zawołać szybko kowala,
Pożar na dobre już się rozpala!
Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka!
Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?!
Z pompą zepsutą niełatwa sprawa.
Woda do beczki! Beczka dziurawa!
Trudno, to każdej beczce się zdarza.
Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!
Zbierać siekiery, haki i liny!
Pali się w mieście już od godziny!
Pali się❗
Pali się❗❗
Pali się❗❗❗
Pali się❗❗❗❗

Wreszcie strażacy szybko zebrali się,
Beczkę zatkali drewnianym czopem,
Jadą już, jadą, pędzą galopem.
Przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja,
Prosto w Aleję Pierwszego Maja -
Już przyjechali, już zatrzymali się:
Pali się❗
Pali się❗❗
Pali się❗❗❗
Pali się❗❗❗❗

- Co to się pali? Gdzie to się pali?
Teren zbadali, ludzi spytali
I pojechali galopem dalej.

Gdzie to się pali? Może to tam?
Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam!
Jadą Nawrotem, Rybną, Browarną,
A na Browarnej od dymu czarno,
Wszyscy czekają na straż pożarną.
Więc na Browarnej się zatrzymali:
- Gdzie to się pali?
- Tutaj się pali!
Z całej ulicy ludzie zebrali się.
Pali się❗
Pali się❗❗
Pali się❗❗❗
Pali się❗❗❗❗

Biegną strażacy, rzucają liny,
Tymi linami ciągną drabiny,
Włażą do góry, pną się na mury,
Tną siekierami, aż lecą wióry!
Czterech strażaków staje przy pompie -
Zaraz się ogień w wodzie ukąpie.
To nie przelewki, to nie zabawki!
Tryska strumieniem woda z sikawki,
Syczą płomienie, syczą i mokną,
Tryska strumieniem woda przez okno,
Już do komina sięga drabina,
Z okna na ziemię leci pierzyna,
Za nią poduszki, szafa, komoda,
W każdej szufladzie komody - woda.

Kot jest na strychu, w trwodze się miota,
Biegną strażacy ratować kota.
Włażą do góry, pną się na mury,
Tną siekierami, aż lecą wióry,
Na dół spadają kosze, tobołki,
Stołki fikają z okien koziołki,
Jeszcze dwa łóżka, jeszcze dwie ławki,
A tam się leje woda z sikawki.

Tak pracowali dzielni strażacy,
Że ich zalewał pot podczas pracy;
Jeden z drabiny przy tym się zwalił,
Drugi czuprynę sobie osmalił,
Trzeci, na dachu tkwiąc niewygodnie,
Zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie,
A ci przy pompie w żałosnym stanie
Wzdychali: „Pomóż, święty Florianie!”

Tak pracowali, że już po chwili
Pożar stłumili i ugasili.
Jeszcze dymiące gdzieniegdzie głownie
Pozalewali w kwadrans dosłownie,
Jeszcze sprawdzili wszystkie kominy,
Zdjęli drabiny, haki i liny,
Jeszcze postali sobie troszeczkę,
Załadowali pompę na beczkę,
Z ludźmi odbyli krótką rozmowę,
Wreszcie krzyknęli:
- Odjazd! Gotowe!

Jadą z powrotem, jadą z turkotem,
Jadą Browarną, Rybną, Nawrotem,
Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam!
Ludzie po drodze gapią się z bram,
Śmieją się do nich dziewczęta z okien
I każdy dumnym spogląda okiem:

- Rzadko bywają strażacy tacy,
Tacy strażacy - to są strażacy,
Takich strażaków potrzeba nam!

Tra-tra-ta-tam!
Tra-tra-ta-tam!

Mucha wracała właśnie do Łodzi;
Strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi.
Inny strażacy po ciężkiej pracy
Myją się, czyszczą - jak to strażacy.
Koń w stajni grzebie nową podkową,
A beczka błyszczy obręczą nową.
Mucha spojrzała i odleciała -
Tak się skończyła historia cała.

Brzechwa dzieciom - Nasza Księgarnia
Warszawa 1955
Il. Jan Marcin Szancer

64 lata w mojej bibliotece!

3 komentarze:

  1. Jestem prawie 100% pewna, że Aleję 3 maja, nie pierwszego. W oryginale - pierwodruku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Co do nazwy ulicy nie mam wątpliwości, bo tekst pochodzi z I wyd. w 1955 r. Aleja 1 Maja na pewno! W Łodzi od 1919 roku. Przy okazji postanowiłam zeskanować kilka ilustracji J. M. Szancera. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Przecież to nie jest całe!

    OdpowiedzUsuń