Seweryn Krajewski
Ta nadzieja
Agnieszka Osiecka
Co mnie zabija, to nadzieja,
jej wątły krzyk i śpiew, i szept,
– ściga mnie po wsiach, knajpach, kniejach,
wzywa na szlaki szczęść i bied.
Gdybym ja umiał – choć w niedzielę –
jak starzec, co nie pragnie już,
na ławce zasiąść po kościele
i nie śnić snów, nie wróżyć wróżb...
Gdybym ja umiał się zatoczyć
jak pijak, co pod auto wlazł,
zabłądzić, zemdleć, zamknąć oczy,
zapomnieć tamten brzeg i las...
Gdybym ja umiał, choćby w kinie,
gdy serce nagły przetnie ból,
pomyśleć sobie: „Nic to, minie...
Przed nami jeszcze tyle ról”…
Gdybym ja umiał choć dla sportu,
wśród naszych dawnych, ślicznych plaż
nie drętwieć jak na sali tortur,
dlatego że ten brzeg – nie nasz?...
Gdybym ja umiał... Lecz nie umiem...
W końcu to zwyczajna rzecz...
Choć widzę jeden – dwa w rozumie.
Nadziejo, Chmuro, nie idź precz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz