zielone, botaniczne,
co przed zaśnięciem liczą do stu
dojrzałe kłosy pszeniczne.
Zimą tarmoszą wilki za uszy,
nie straszny im ryś, ni żbik...
Drobnej budowy, czy słusznej tuszy
nie stchórzy żadna z nich.
W ziemi wilgotnej zanurzyć dłonie.. co przed zaśnięciem liczą do stu
dojrzałe kłosy pszeniczne.
Zimą tarmoszą wilki za uszy,
nie straszny im ryś, ni żbik...
Drobnej budowy, czy słusznej tuszy
nie stchórzy żadna z nich.
Przebierać szorstki groch...
Patrzeć, jak rodzą się małe konie...
Ile roboty... Och...
Skóra się z tego robi twardsza,
o Magdzie mówią „Baba-chłop"...
Lecz gdy słoneczna spłynie tarcza
to Magda wzdycha: Basta, stop...
Nakłada suknię żorżetową
i nim dogoni nagły strach ją,
wychodzi porą fioletową
i patrzy jak irysy pachną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz