Ballada o trąbiącym poecie - Konstanty Ildefons Gałczyński
Piotr Fronczewski
Ballada o trąbiącym poecie
Konstanty Ildefons Gałczyński
Mówią, że była panienka,
co miała na imię Ina.
Gdy chciała powiedzieć: „kocham”,
mówiła: „kokaina”.
Miała niebieską wstążkę
i niebieskiego kota.
Kot wąchał „kokainę”,
a Ina wąchała kota”.
A był jeszcze jeden poeta,
co chodził na koturnach;
jak się urżnął, to zwykle mówił:
- Moja muza jest górna i chmurna.
Panienka ma oczy zielone,
jak najzieleńsza trawa.
Poeta cierpi na nerki
i nosi czarny krawat.
Kochał poeta panienkę,
panienkę imieniem Ina;
mówił: – Powiedz mi: „kocham”,
a ona: – Kokaina.
Wieszcz mówił: – Jako łódź złota,
ciągniona przez gołębie,
jesteś. A potem w nocy
długo trąbił alembik.
I raz, a było wieczorem,
rzekł jej: – Nie bądź westalką,
a zresztą do twarzy ci będzie
na czarnym katafalku.
I zabił poeta panienkę
w zachodu amarantach,
i zabił ogromnym nożem
na tle obrazu Rembrandta.
Krajały niebo pioruny,
jak okrwawione noże.
Poeta uciął głowę
i wbił na długi rożen;
I smażył głowę panienki,
Aż zrobił twarz goryla.
Ach, to było straszne!
coś, niby nekrofilia.
Kondukty kotów niebieskich
szły w średniowieczny tan.
A potem był świt bolesny
koloru bleu mourant.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
śpiewała to także Barbara Krafftówna
OdpowiedzUsuń