Szymon Kobyliński |
Leguny w niebie
Adam Kowalski
Siedział święty Piotr przy bramie, oj rety,
Czytał se komunikaty z gazety,
Wtem ktoś szarpnął bramą złotą;
Pyta święty klucznik: „Kto to?”
Leguny, my z frontu leguny!
Czyż nie znacie niebieskiego zwyczaju!
Jak leźć można bez przepustki do raju?
Znamy, znamy, lecz tu pustki,
Więc nas wpuść choć bez przepustki,
Leguny my bidne, leguny!
Wprzód do czyśćca iść musicie w ogonku,
Tam wybielą was, jak płótno na słonku.
Byliśmy już w czyśćcu, byli,
Całkiem nas tam wybielili,
Leguny my czyste, leguny!
Więc mi zaraz marsz do piekła sekcjami!
Niepotrzebny tu ambaras mam z wami.
Byliśmy już nawet w piekle,
Ale tam gorąco wściekle,
Leguny chcą raju, leguny!
Miał staruszek gust wyrzucić tę bandę,
Że się tak do nieba pchają na grandę,
Wąsem ruchał i brodą ruchał,
Ale się nie udobruchał;
Leguny czekały, leguny!
Spostrzegł Pan Bóg,
Że Piotr Święty coś knowa,
Więc odzywa się do niego w te słowa:
Bądźże z wiary, wpuść ich, Pietrze,
Bo pomarzną mi na wietrze,
Leguny kochane, leguny!
Mnie Was tutaj potrzeba!
By nie wleźli bolszewicy do nieba!
Niechaj wiedzą syny czarcie,
że przy bramie, tu na warcie.
Leguny są polskie leguny!
I uczynił z nich Piotr Święty załogę,
I wypłacił im relutum za drogę.
A gdy zmorzył sen Piotrusia,
Z aniołkami husia-siusia!
Leguny tańczyły, leguny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz