Gdy mówię jestem - Bogdan Olewicz


Perfect
Gdy mówię jestem


Myślom w mej głowie
Ożywczy powiew jest potrzebny
Chyba im żagle zrobię
Z moich zmartwień
Taki piękny, złoty wir
Będzie myśli pił

Gdy mówię jestem
Jest takie miejsce, które boli
Nie wiem sam czy ja zechcę to opisać
Nie zarobi na mnie nikt
Takie szare nic

Jestem jak drzewo na wielkiej pustyni
Sam nie wiem czemu zawdzięczam, że trwam
Ścięty mrozem
Zrozumieć tej tajemnicy życia
Nie mogę...


Z kranu wciąż kapie woda
Mała hipnoza na dobranoc
Jutro znów silna wola mnie opuści
Gdy fontanną lepkich słów
Skropisz spokój mój

Jestem jak sztylet na dnie pustej skrzyni
Nie wiem jak długo czekać tu mam
Tępiąc ostrze
W miłosnej grze
W serce trafić prosto
Nie zdążę...

Dokąd wychodzisz
Z białej pościeli tuż nad ranem
Chyba wiem komu nosisz swoje ciało
Wciąż rozgrzane krótkim snem
Myśląc, że ja śpię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz