Na ryby!
Na ryby -
w każdziuteńki wolny dzień.
Na ryby -
nad leniwą rzeczkę w cień
Zabieramy sprzęt i starkę.
a na drzwiach wieszamy kartkę:
"Nie wracamy aż we czwartek,
zapuszczamy się pod Warkę".
Na ryby -
by zielony wdychać chłód.
Na ryby -
by odbiciem tykać wód:
jedną twarzą łyknąć z flaszy -
Drugą z toni w niebo patrzyć.
Na ryby -
A można i na grzyby...
Na grzyby -
w aromatów pełen las.
Na grzyby -
przed wyjazdem sprawdźmy gaz
Weźmy czegoś parę kropel,
a na drzwiach wywieśmy o tem,
że ruszyliśmy w sobotę,
bo powzięliśmy ochotę
na grzyby.
Tu borowik a tam - dzik!
Na grzyby -
pociągnijmy sobie łyk...
Nie musimy dużo łykać,
by się przestać lękać dzika.
Bo gdyby
łyk większy - to na lwy by!
Na lwy by -
na gorący Czarny Ląd!
Na lwy by -
gdyby nieco bliżej stąd.
Wziąłby człowiek amunicję,
eksportową śliwowicję -
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"Przedsięwzięto ekspedycję".
Na lwy by -
Patrzysz - samiec. Więc go - trach!
Na lwy by -
a tu lwica tonie w łzach!
Robi nam się strasznie głupio,
bo ten lew już ukatrupion.
Więc czy by...
nie lepiej już na ryby?
Lub na grzyby?
Albo na ryby -
w grzybach...?
Jeremi Przybora - Jerzy Wasowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz