Canzona - Ewa Błaszczyk

Jean-Paul Avisse

Ewa Błaszczyk - Canzona

Adriana Szymańska

Pomiędzy niebem a ziemią
W tę przestrzeń duszą wpatrzona
To słońce chwytam, to księżyc
Ani żyję, ani konam

Pomiędzy jawą a śnieniem
Nie wzywam cię, nie przeklinam
Wyciągam tylko ramiona
Moja bardzo wielka wina

A ty jak księżyc zbielały
A ty jak słońce ognisty
Rozłąką palisz mi ciało
Nie odpowiadasz na listy
A ty jak słońce daleki
A ty jak księżyc się płonisz
Światłem mi krwawią powieki
Lecz jak dotknąć twoich dłoni

Pomiędzy płaczem a śmiechem
W tęsknoty ślepej obłędzie
Wciąż kartki rwę z kalendarza
Było, było już nie będzie

Pomiędzy wczoraj a dzisiaj
Świetliste przepaście wspomnień
Z najgłębszej nawet ciemności
Twoje oczy świecą do mnie


Bo ty jak księżyc zbielały...

Pomiędzy życiem a śmiercią
Na radość, na ból zjawiony
Przywdziała radość żałobę
Niech będzie ból pochwalony

Pomiędzy słowem a ciszą
O tobie jeszcze marzenie
Patrz, żegnam cię tym obłokiem
Tej wieczności jasnym tchnieniem

Lecz ty jak księżyc zbielały
Lecz ty jak słońce ognisty
Promieniem koisz mi ciało
Łzą odpowiadasz na listy
Lecz ty jak słońce daleki
Lecz ty jak księżyc się płonisz
Światłem ci krwawią powieki
Żeby dotknąć moich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz