Tango Magnolia - Aleksander Wertyński

Rolf Armstrong
Aleksander Wertyński
Tango "Magnolia" - Танго «Магнолия»


В бананово-лимонном Сингапуре, в бури,
Когда поет и плачет океан
И гонит в ослепительной лазури
Птиц дальний караван,

В бананово-лимонном Сингапуре, в бури,
Когда у Вас на сердце тишина,
Вы, брови темно-синие нахмурив,
Тоскуете одна...

И, нежно вспоминая
Иное небо мая,
Слова мои, и ласки, и меня,
Вы плачете, Иветта,
Что наша песня спета,
А сердце не согрето без любви огня.
И, сладко замирая от криков попугая,
Как дикая магнолия в цвету,
Вы плачете, Иветта,
Что песня недопета,
Что это
Лето
Где-то
Унеслось в мечту!

В банановом и лунном Сингапуре, в бури,
Когда под ветром ломится банан,
Вы грезите всю ночь на желтой шкуре
Под вопли обезьян.

В бананово-лимонном Сингапуре, в бури,
Запястьями и кольцами звеня,
Магнолия тропической лазури,
Вы любите меня.

Tadeusz Lubelski

W palmowo-cytrynowym Singapurze, w burzy,
Gdy huczy oceanu płacz i śpiew,
I kiedy po jaskrawym mknie lazurze
Korowód sennych mew,
W palmowo-cytrynowym Singapurze, w burzy,
Gdy w sercu Pani cisza jest i mgła,
Brwi swoje granatowe Pani chmurzy
I chandrę Pani ma...

I wraca we wspomnieniu
Maj inny, drzewa w cieniu,
I wyznań moich, pieszczot moich czas,
Pani we łzach, Iwona,
Że nasza pieśń skończona,
A pierś już wyziębiona,
Kędy ogień zgasi.

Zmorzona snem chwilowym
Przez papug krzyk miarowy,
Jak rozwinięty w pół magnolii kwiat,
Pani we łzach, Iwona
Pieśń jednak nie skończona
W marzenie uniesiona
Wiosna z dawnych lat!

W perłowo-księżycowym Singapurze, w burzy,
Bransolet Pani nocą słychać brzęk,
Nie może Pani spać na żółtej skórze
Wsłuchana w małpi jęk.
W perłowo-księżycowym Singapurze, w burzy,
Gdy wicher bananowe drzewa gnie,
Magnolia zabłąkana w pstrym lazurze,
Wciąż kocha Pani mnie!

1 komentarz:

  1. Anonimowy9/21/2022

    Jonasz Kofta (lub może jego żona Krystyna) napisał jeszcze yaki tekst:

    W ananasowozłotym Singapurze w burzę,
    Gdy deszcz gorący trąca liście palm,
    A pociemniałe niebo z ziemią łączy
    Oparów zenitalny szal.

    W gorąco-otępiałym Singapurze w burzę
    Pod wiatrem gną się baobabów pnie.
    Tam z sercem uwięzionym w moskitierze
    Przyzywam imię twe.

    Zakwitła gdzieś w tropikach Tęsknota moja dzika
    Nostalgia po przejrzystych tamtych dniach
    Tu dzień jest wciąż za długi
    Tu krzyczą papugi
    A deszczu smugi, smugi, smugi
    Biją w dach

    Tu bredzi wciąż malaria Jak ryba w snu akwariach;
    Chcesz głową dziko tłuc w zielonym szkle.
    Wciąż błagam twojej łaski,
    Z wysiłkiem składam głoski,
    A małpie wrzaski, wrzaski, wrzaski
    Słyszę w tle.

    W pomarańczowowonnym Singapurze w burzę,
    Gdy wiatr gorący plącze struny lian,
    Tam z głową ociężałą od odurzeń
    Wspomina ciebie pewien pan.
    W zielonojadowitym Singapurze w burzę
    Schronienia szuka zmokły rajski ptak,
    A mokra zieleń nurza się w purpurze
    Kolorze twoich warg.

    Tu kwitną orchidee, Nic więcej się nie dzieje,
    Nadzieje moje już daleko gdzieś.
    Dziś próżne me rozpacze
    I nie wiem czemu płaczę,
    A łzy porasta żółta tropikalna pleśń.

    Tropiki, erotyki,
    Tu tylko człowiek dziki
    Odnajdzie drogę swą w gorącej mgle.
    Więc po omacku błądzę,
    Poskramiam swoje żądze,
    A kiedy cię odnajdę
    Pokochasz wreszcie mnie.

    OdpowiedzUsuń