Anita - Marian Hemar


Hanka Ordonówna
Anita

Marian Hemar

Ta piosenka prosta jest i pospolita
Niewiele jest w niej szczęścia, więcej łez
A wszystko pewnie przez to, że Anita
Nie była księżną, a nawet nie comtesse

Anita była praczką - jaka szkoda
Anita żyła z pracy własnych rąk
Lecz miała oczy jak księżniczka młoda
I piersi - jak dwóch róż stulony pąk
I włosy - jak złota hrabianka
I usta, i owal lic
I prawda - miała jeszcze kochanka
I więcej już chyba nic

Aż raz na wszystkich domach i ulicach
Plakaty jęły krzyczeć z wszystkich stron
I ludzie mieli dziwny blask w źrenicach
I wszyscy ludzie szli i poszedł on
Zapewne musiał pragnąć wróg niesyty
Jej cnoty i jej pracy, łez i krwi,
Bo po cóż by, jak nie dla swej Anity
Na wojnę szedł jej mały poilu
Żegnała go po kryjomu
Ukradkiem, ostatkiem tchu
Musiała się spieszyć do domu
Wyprasować na czas dessous

Mijały w dreszczach dni, jak potok wartki
Wezbrany falą dziwnych trwóg i snów
Z daleka przychodziły jego kartki
Pamiętam cię, zwyciężam, jestem zdrów
Aż raz nadeszła kartka ze szpitala
Że gdzieś tam pod Verdun jest jego grób
Anita nie upadła z krzykiem żalu
To krzyknął list i upadł jej do nóg
Bo jakże tu płakać z tęsknoty
I wyć do utraty tchu
Gdy jeszcze jest huk roboty
Trza wyprać na czas dessous

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz