Wojciech Młynarski
Dzieci Kolumba
Chyba każdy z nas odpowie,
kto to byli Kolumbowie,
jaki zapał mieli w sobie, jaki gaz,
odkrywali nowe lądy,
obalali stare rządy
znajdowali bystre prądy, raz po raz.
Potem w ogorzałych twarzach
trochę przygasł i poszarzał
przygód blask, co kiedyś iskry z oczu niecił,
potem Kolumb z Kolumbową
kupił szafę orzechową,
no, a potem, to już tylko mieli dzieci.
Dzieci Kolumba, dzieci Kolumba
dziś są już dawno dorosłe,
przygód nie znają, przed sobą mają
drogi przetarte i proste.
Szlak wiedzie jasny - tędy i tędy -
nikt się nie waha ni chwili,
nawet na własne nie stać ich błędy,
starzy je dawno zrobili.
Łatwiej im zbiera się na śmiech,
niźli na chęć do wielkich przemian,
bo spójrzcie sami, jak tu, ech,
stojąc na ziemi - krzyczeć: „Ziemia!"
Kiedy się darzy, gdy miska pełna,
w drzwiach tęgi kawał łańcucha,
głupcom się marzy fal biała wełna
i pod nogami łódź krucha.
Chyba każdy z was odpowie,
kto to byli Kolumbowie,
jaki zapał mieli w sobie, jaki gaz,
często tłukli się morzami
dziurawymi szalupami,
częstowani kopniakami raz po raz.
I ufali, i wątpili,
i bluźnili, i wierzyli,
że im los, ich piękny los, to wszystko zlecił;
tak przemijał rok po roku,
wreszcie przyszedł święty spokój,
właśnie wtedy Kolumbowie mieli dzieci.
Dzieciom Kolumba, dzieciom Kolumba
nie spieszno w drogę daleką,
wielka przygoda, jak morska woda,
z wolna przez palce przecieka.
Lecz chcesz czasami krzyk za plecami
słyszeć, że droga nie tędy,
jeszcze krew ciepła w żyłach nie skrzepła
i stać na własne cię błędy.
I wtedy cichnie głupi śmiech,
ktoś wzniesie głowę ociężałą
i myśli sobie czasem: „Ech,
a może dla mnie coś zostało?"
Nadzieja świta i nie odkryta
ziemia się w dali uśmiecha...
Aż ci się wszystko zmieni w stół, w miskę,
w drzwi, w tapczan, w szafę z orzecha...
1969
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz